piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 10

- Gregorio, znowu narzekasz. - całe Studio słyszało krzyki z pokoju nauczycielskiego. Był to początek grudnia, dokładnie dwa miesiące od rozpoczęcia pracy w szkole przez Angie. Blondynka założyła nogę na nogę i westchnęła ciężko. Odkąd zaczęła tu pracować, Gregorio, tamtejszy nauczyciel tańca, stale ma jakieś "ale" do złotowłosej. Natomiast pozostali, czyli nauczyciel muzyki Roberto, właściciel Studia Antonio oraz dyrektor placówki Pablo stale jej bronią. Mężczyzna w turkusowym sweterku chodził w około, doprowadzając pozostałych pracowników do szału.
- Dobrze... Odpuszcze, ale nie myślcie, że na zawsze. - uśmiechnął się złośliwie do Angeles, po czym wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Tradycyjnie upadły wszystkie książki leżące na półce. Blondynka próbowała jakoś zaprzyjaźnić się z Gregorio, lecz nigdy jej się nie udawało.
- On już tak ma. - odparł Antonio i poprawił swoje okulary. Kobieta była im wdzięczna, za to jak oni ją szanują. Właśnie o to tu chodziło. Szacunek. Tego tylko by chciała od nauczyciela tańca. Uśmiechnęła się smutno i wstała, biorąc przy okazji torebkę.
- Dobrze. I dziękuję, ja już wychodzę. - oświadczyła i wyszła z pokoju. Studio mimo późnej godziny było pełne uczniów... Angie zapamiętała już ich i miała z nimi świetny kontakt.
- Angie, zaczekaj. - zatrzymała się przed wyjściem i odwróciła się w stronę Pabla. Uśmiechnęła się do niego i przytuliła. Cieszyła się, że to właśnie z nim,pracuje. Że koło niego miesza. To był skarb, którego nikomu nie chciała oddać. - Masz ochotę na kolacje u mnie? - zapytał, ujmując moją dłoń. Był romantyczny, pewny siebie... Angie przemknęła powieki i kiwnęła głową, po czym oboje wyszli ze Studia.
§¤§
Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Urodziny siedemnastolatki miały być jedne z najlepszych. Balony, tort upieczony przez gosposie, muzyka... Wszystko byleby te urodziny zapamiętała jako najlepsze.
- Tato, wychodzę na lekcje. - oznajmiła dziewczyna, wychodząc.
- Zaraz, zaraz. - krzyknął German i pocałował Viole w czoło. - O której będziesz? - zapytał, a szatynka wywróciła oczami.
- Nie mam pojęcia, pa. - dziewczyna wyszła z budynku, a German wszedł do gabinetu, nadal wszystko planując.
Violetta szła przez miasto, oglądając wszystko. Buenos Aires... Jest tu już tak długo, ale martwi się, że znowu tata coś wymyśli. Do Madrytu na pewno nie. Szatynka o mało co tam nie umarła. Szatynka przystanęła na światłach. Spojrzała przed siebie, myśląc o jej życiu. Angie... To imię obiło jej się w głowie. Co z jej ciocią? Szatynka przeszła przez pasy i ruszyła w stronę Studia.
Przeżyjesz obiecuje.
Usłyszała jej głos i uśmiechnęła się. Odeszła na zawsze. Powinna się tym nie przejmować, dziś są jej siedemnaste urodziny.
- Pablo, Pablo przestań. - rozejrzała się szatynka wokoło. To jej głos... Przeszła szybko przed pasy i zauważyła ją. Swoją ukochaną ciocię. Przesunęła się w stronę drzewa i stanęła za nim stale obserwując blondynkę.
- Dobrze, już przepraszam. - zaśmiał się facet stojący obok Angie. "Kto to jest?" zapytała siebie w myślach Viola. - Pójdę nam coś kupić. - odpowiedział mężczyzna, całując kobietę w policzek i oddalił się do sklepu. Violetta powoli wyszła zza ukrycia i usiadła obok blondynki, udając, że musi poprawić but. Spoglądała nieśmiało na Angeles, która z kolei wpatrywała się w komórkę. W końcu Violetta nie wytrzymała...
- Angie... - wypowiedziała jej imię, a blondynka zaskoczona odwróciła głowę w jej stronę.
- My się znany? - zapytała, a Viola się uśmiechnęła. Oczy koloru morskiego, uśmiech podobny do jej matki...
- Spełniłam twoją obietnicę. Przeżyłam. - rzekła Violetta, a kobieta otworzyła szeroko oczy, a z jej ust dało się usłyszeć imię.
- Violetta..
§¤§
Krótki, ale jest. Przepraszam, przepraszam, przepraaaaszam! <3
Mam nadzieję że wybaczycire heehe

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 9 | POWRÓT JOLO

- Valerio, poznaj Germana. - blondynka wskazała dłonią na bruneta, który z uśmiechem uścisnął dłoń przyjaciółki. Blondynka nie wiedziała, jak bardzo dziewczyna cieszy się poznając jej chłopaka.
- No.. Więc jesteście razem? - zapytała, a Angie niepewnie zerknęła na Germana, który rozglądał się po pokoju, aż w końcu jego wzrok spoczął na Valerii.
- Tak. - rzekł, a blondynka pod wpływem impulsu uścisnęła mocniej jego dłoń. Wiedziała, że to źle. Czuła, że to nie potrwa długo. Z jej przemyśleń wyrwał ją krzyk braci przyjaciółki, wbiegających do pokoju i krzyczących coś po portugalsku. Upadli na podłogę, tarzając się po niej. Wraz z German, Angeles nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Idioci... Wynocha, no już. Za moment wracam. - oznajmiła, ciągnąc za uszy swoich młodszych braci. Nastała cisza, którą bał się przerwać German i bała się przerwać Angie. Nadal uśmiechając się, poczuła, że coś w niej pęka. Nie czuje się już seksowną kujonką, czuje się jak normalna kobieta ze swoim ukochanym. German zaś wiedział, że od teraz będzie naprawdę szczęśliwy. Miał dziurę w serce i tylko Angie umiała ją załatać.
- O czym myślisz? - zapytała blondynka, widząc na twarzy ukochanego uśmiech. Nie znała jeszcze go za dobrze, lecz wiedziała, że musi go lepiej poznać.
- O tym, że będę teraz naprawdę szczęśliwy. - rzekł i pocałował policzek blondynki. Uśmiechnęła się zawstydzona, czując jak policzki zmieniają kolor na czerwony.
- Już jestem. - do pokoju weszła Valeria, uśmiechając się od ucha do ucha. Wszystko będzie dobrze - pomyśleli oboje, zerkając na siebie.
§¤§
Minęły dni, miesiące, nawet lata, a oni nadal o sobie nie zapomnieli. Wydarzenia - one były takie niespodziewane, a miłość zakręcona. Nie są razem... Stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Poważny wypadek, a do tego skrzyżowanie dwóch dróg. Dróg, które są niebezpieczne i lepiej przez to skrzyżowanie nie przejeżdżać.
Castillo wyjechał ze swoją córką do rodzinnego kraju, zostawiając tu wszystko, nawet blondynkę o morskich oczach. Ona, zaś pogodziła się z tym i razem z Valeria otworzyły sklep z instrumentami muzycznymi. Do tego obie chodziły do akademii. Ale wróćmy do tego co się konkretnie stało?
Był piękny, bezchmurny dzień. Angie szykowała się na wyjście do akademii, malując swoje usta czerwoną szminką. W ten dzień odbywały się egzaminy. Blondynka spojrzała w swoje odbicie i westchnęła.
- Pięknie wyglądasz. - w futrynie drzwi stał jej ukochany, uśmiechając się do niej. Sam, był ubrany w czarny smoking. Angeles odwzajemniła uśmiech i zbliżyła się do mężczyzny. Poprawiła jego kołnierz oraz krawat. German obserwował każdy jej ruch, każde jej spojrzenie. Niepewnie zbliżył swoje usta do jej szyi, na co ona cicho jęknęła. Brunet objął rękoma jej talie i zbliżył ją do siebie.
- Za moment mam egzamin. - rzekła, próbując wyrwać z uścisku Germana. Jak powiedziała, tak ustał.
- No to... Pobawimy się po egzaminie. - zaśmiał się, a blondynka zarumieniła i odwróciła z powrotem do lustra. Założyła jeszcze kolczyki, zgarnęła torebkę i ominęła Germana. - Jak ja kocham tą kobietę. - mruknął do siebie i również wyszedł z pokoju.
- Angie, ale pięknie wyglądasz. - rzekła sześciolatka, również ubrana w sukienkę. Angeles pocałowała dziewczynkę w czoło.
- Dziękuję, skarbie. Ty też ślicznie. - oznajmiła i założyła obcasy na stopy. - Ja idę. - powiedziała i już miała wyjść, ale poczuła pocałunek na policzku.
- Powodzenia. - usłyszała w ucho i w końcu udało jej się wyjść.
Teraz pytanie - czy dojechała? Tak. Ale Jak z Germanem i Violą? Stało się tak, że wpadli w drzewo, przez nieszczęsnego zwierzaka na drodze. Mężczyźnie nic się nie stało, małe siniaki i zadrapania, lecz jego córka tyle szczęścia nie miała. Jechali na spotkanie służbowe, lecz German nie mógł zostawić samej sześciolatki. Dziewczynka dostała wstrząsu mózgu, a lekarze określili jej stan jako krytyczny.
- German, German. - blondynka zbliżyła się do siedzącego bruneta. Siedział na krześle, jego smoking był lekko porwany, a Angeles zauważyła łzy na policzkach ukochanego. Odwróciła wzrok na szybę, za którą leżała mała, sześciolatka. Przełożyła rękę do twarzy, powstrzymując szloch.
- Jakby nie ten twój egzamin wszystko byłoby dobrze. - usłyszała jego roztrzęsiony głos. Odwróciła się w jego stronę, lecz on nie spojrzał na nią.
- Czyli to moja wina? - zapytała wściekła. Jak on śmiał... Violetta była jedną z ważniejszych osób w jej życiu. Ona nigdy nie chciała by stała się jej krzywda. - Pytałam się, czy mam zostać, ale ty się cholera jasna uparłeś i zwalasz teraz...
- Dosyć. - wstał i spojrzał w jej oczy. - To jest każdego wina. Umrze... To... - nie wiedział co powiedzieć. Angie patrzyła na niego ze współczuciem i smutkiem. Sposób w jaki patrzył na nią.. Z obrzydzeniem i z wściekłością. Przełknęła ślinę i zdjęła wisiorek z szyi. Otworzyła dłoń Germana, po czym położyła tam biżuterię.
- Daj jej to. Zapomnij o mnie i niech ona zapomni. Życzę Ci powodzenia w twoim nowym życiu. - rzekła, a German obserwował ją zaskoczony. Blondynka złożyła delikatny pocałunek na jego ustach, po czym dotknęła szyby, gdzie leżała Viola.
- Wyzdrowiejesz... Obiecuje. - powiedziała i przetarła łzy, po czym opuściła korytarz. Brunet nadal stał po środku korytarza. Otworzył zaciśniętą dłoń i spojrzał na wisiorek.
Te amo
To słowo, straciło już sens. Włożył naszyjnik do kieszeni i przetarł twarz, dłońmi.
Jak pewnie już wiecie - Violetta wyzdrowiała, a po jej wyjściu z szpitala, German od razu z nią wyjechał do Buenos Aires. Blondynce wraz ze swoją przyjaciółka udało się znaleźć mieszkanie w Madrycie. Obie chodzą do akademii i mają wspólny biznes.
- Tato. - szesnastolatka zeszła po schodach. Miała jasno brązowe długie włosy, oczy czekoladowe po ojcu. Ubrana w koronkową bluzkę i kremową spódniczke. Na szyi miała naszyjnik "Te Amo" po cioci, o której słuch zaginął. German Castillo. Zamknięty w sobie, nadopiekuńczy. Mimo prośby blondynki, nigdy o niej nie zapomniał. Śniła mu się, jej głos słyszał wszędzie, ich pocałunki... Na samą myśl o nich robiło mu się gorąco.
- Jestem w gabinecie. - odkrzyknął, przeglądając strony internetowe na tablecie. Szatynka weszła do gabinetu i założyła ręce na piersi. German spojrzał na nią zza urządzenia. - Słucham, co znowu nie tak. - odłożył sprzęt na bok i przeniósł wzrok na córkę. Chciał mieć poważny ton, lecz za każdym razem patrzył na nią i widział 6-letnią dziewczynkę, leżąca pod narkozą. Ten wypadek wyrył się w jego pamięci. Violetta ma tylko bliznę na głowie, nic ponadto.
- Chcę się zapisać na zajęcia gry na pianinie. - oznajmiła, a German kiwnął głową.
- Tylko pianino. - rzekł i ucałował swoją córka, która szczęśliwa wyszła z gabinetu.
- Żeby tylko ona była szczęśliwa. - uśmiechnął się smutno brunet i powrócił do swojej poprzedniej czynności.
§¤§
- Już wysiadłam. - powiedziała blondynka przez telefon, rozglądając się po swoim ojczystym kraju, rodzinnym mieście. Wyszła z lotniska i łzy cisnęły się do jej oczu, tyle wspomnień.
- Mój kuzyn powinien niedługo tam być. - usłyszała głos Valerii i mruknęłq ciche "mhm". Najważniejsze jest teraz to, że jest w Buenos Aires.
- Angie. - usłyszała głos Pabla, kuzyna jej przyjaciółki.
- Już się znaleźliśmy za moment zadzwonie. - rzekła i pociągnęła walizkę w stronę Pablita. Wygląda inaczej. Urósł, ma zarost, a jego włosy są nieco dłuższe niż na maturze.
- Angie... Ile to lat? - zapytał się, ściskając blondynkę mocno.
- 8 lat od naszego ostatniego spotkania. - zaśmiała się i wrzuciła walizkę do auta bruneta. Cieszyła się, że jest ktoś kto jej pomoże. Jej mama wyjechała, poszukując Germana... Poczuła małe ukłucie w sercu. Miała o nim zapomnieć, a mimo nadal myślała o nim. Szwagier z czekoladowymi oczami. A co z Violą? Przeżyła? Blondynka wsiadła do auta i spojrzała na Pabla. Wyglądał słodko... I to dzięki niemu Angie zostanie nauczycielką.
- Mam nadzieję, że jedziemy do tej szkoły. - powiedziała Angeles, zapinając pasy. Pablo uśmiechnął się odpalając swoje auto. Kiwnął głową i szybko ruszył w stronę nowego życia Angie.
§¤§
Proszę nie bić.
O NIE ZNOWU TA KIERKAA. Tak to znowu ja. Pewnie się (nie) cieszycie, że wróciłam. Macie rozdział i może od czasu do czasu będą się jakieś pojawiły.
CIAO

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 8

- Jakie są pocałunki? - zapytała blondynka, starszą siostrę. Obie siedziały na tarasie i przyglądały się zachodzącemu słońcu. Kąciki ust szatynki uniosły się ku górze na sama myśl o ciepłych ustach swego ukochanego.
- To jest niezapomniane. Usta, które muskają twoje, ciepło, które rozlewa się po twoim ciele.. To uczucie, że ktoś naprawdę cię kocha. - powiedziała, uśmiechając się, patrząc nadal na słońce. Blondynka zaś patrzyła na swoją siostre. Chciała wiedzieć jakie to uczucie, więc wstała i pobiegła do swojego pokoju. Wzięła swego misia i zaczęła go całować, lecz nic przy tym nie czuła. Smutna, rzuciła go na łóżku i usiadła na dywanie, myśląc o tym jaki jest prawdziwy pocałunek.
Dziewczyna nieśmiało oddała muśnięcie, z czego inżynier był zadowolony. Jego jedna dłoń powędrowała do blond loków Angie, zaś druga trzymają ją w talii. Angie czuła to co kiedyś jej opowiadała siostra. Usta, która na nią napierały były rozpalone, a może ona takie miała? Czuła jak ciepło rozlewa się po ciele... Nieznane dotąd uczucie, zostało odkryte i to nie przez misia. Mężczyzna coraz namiętniej całował blondynkę i sam nie wiedziała. kiedy oboje upadli na trawę. Dziewczyna dopiero wtedy otrzeźwiała. Oderwała się od Germana i ciężko oddychała. Jej umysł nie działał w tym momencie dobrze, nogi się pod nią uginały. Do oczu napłynęły łzy, lecz Angeles nie chciała by inżynier to widział.
- Angie.. - usłyszała jego głos pełen troski. - Co się stało? - usłyszała szelest trawy i poczuła dłoń na swoim ramieniu. Błyskawicznie ją odtrąciła i szybkim krokiem ruszła ku drodze.
- O co chodzi? - dopytywał German, idąc za blondynka.
- Nie powinniśmy, co by sobie pomyślała. - pytała siebie blondynka, przeskakując zwinnie przez płot. German również przeskoczył przez płot, lecz nie miał tyle szczęścia co dziewczyna. Upadł, czując palący ból w kostce.
- Angie.. Aa, pomóż. - powiedział, patrząc na dziewczyne, która powoli odwróciła się w jego stronę. Podeszła do niego i wyjęła z jego kieszeni komórkę. Mężczyzna zdziwiony zachowaniem blondynki próbował wstać, lecz na marne.
- Powiedz dlaczego nie powinniśmy się całować. - poprosił German, gdy Angie zamówiła karetkę. Blondynka niepewnie spojrzała na szatyna który oparty o płot penetrował ją wzrokiem. "Weź wdech i to powiedz" powiedziała w myślach.
- Bo jestem siostra Marii. - krzyknęła i ruszyła w stronę miasta. German nadal oparty o płot nie wiedział co zrobić. Angie siostrą jego zmarłej żony... Jak on nie mógł się domyśleć. Co on ma teraz zrobić.. Ona ma wyrzuty sumienia, bo się w nim zakochała, no i on w niej.
§¤§
Blondynka usiadła na schodach i przetarła łzy. Płacz, po co to wszystko? Dlaczego Bóg zrobił tak, by każdy człowiek przeżył coś w życiu by nigdy nie było wesoło...
- Angie. - Valeria weszła do swojej kamienicy i zdziwiona podeszła do przyjaciółki. Odłożyła na bok torbę i przytuliła zapłakaną.
- Wyznałam prawdę, ale..ale.. - wyjąkała, a przed oczami miała swój pierwszy pocałunek w życiu.
- Ale? - Valeria nigdy nie była taka ciekawa. Nawet jej ulubione książki, czy też chłopcy nie byli tacy ekscytujący.
- Pocałował mnie. - rzekła z małym uśmiechem, a brunetka wydobyła z siebie zduszony okrzyk. Wzięła blondynkę za rękę i poprowadziła na górę na jej piętro w kamienicy. Blondynka za bardzo nie wiedziała co chce od niej przyjaciółka, a poza tym nigdy nie była u niej w domu. Wiedziała, gdzie mieszka, ale u niej.. Niee.
- Już jestem, mamo i mam gościa. - krzyknęła Valeria, wchodząc do domu i ciągnąc za sobą Angie. Zostawiła torbę w kuchni i razem z przyjaciółkom ruszyła do swojego pokoju. - Nie przejmuj się moim rodzeństwem. - dopowiedziała Valeria, wchodząc do swojego pokoju. Blondynka rozejrzała się po czerwonym pomieszczeniu. Było urządzone tak jak dla szatynki.
- No to opowiadaj. - Angie zwróciła się do przyjaciółki, która z błyskiem w oku patrzyła na nią, czekając na opowieść. Blondynka niechętnie opowiedziała ze szczegółami swój pierwszy pocałunek, na co Valeria westchnęła.
- Jakie to cudowne i romantyczne. - opadła na łóżko, a Angeles się zaśmiała.
- A twój pierwszy pocałunek? - zapytała, na co szatynka parsknęła uśmiechem.
- Był on w Brazylii, no i miałam 12 lat. Taka ja tylko mniejsza no i naiwna bardzo.. - zaśmiała się na wspomnienie swego ojczystego kraju. Już miała opowiadać dalej, lecz w tym przeszkodziła jej mama. Była również szatynka, lecz miała ciemniejsza skórę. Wyglądała na prawdziwą gospodynie... Oczy miała jasne, tak jak Valeria.
- Angie.. Ktoś do ciebie przyszedł. - blondynka zbladła. Jest u swej przyjaciółki i ktoś przyszedł do niej.
- Już ide. - dziewczyna przełknęła śline i poszła do drzwi, w których stał nie kto inny jak..
- German. - jeknęła blondynka, patrząc na szatyna o czekoladowych oczach i z szczerym uśmiechu na twarzy. - Co chcesz? Masz coś z kostką? Dlaczego mnie śle.. - nie dane jej było dokończyć. German przyciągnął ją do siebie i wpił się w jej usta, dając im obu niezwykłą euforie. Oparta o framuge drzwi, oddawała namiętniej pocałunki, chcąc więcej i więcej.
- Co z tego, że jesteś siostrą Marii. - zamruczał do niej German, mając nadal zamknięte oczy.
- Co by powiedziała? - zapytała Angie, głaszcząc policzek inżyniera.
- Co by powiedziała? Nie mam pojęcia, ale wiem, że nikt nie powinien stawać na drodze do miłości...
§¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤§
Co za dużo to nie zdrowo... Tak, mała Angie całowała namiętnie misia hahaha. :d
Dziękuję za komentarze i przeczytanie :*
kierkałke

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 7

1 lipca. Ten dzień był jednym z piękniejszych w Argentynie, lecz nie dla Angeles. Siedziała ona na łóżku w swoim pokoju. Rolety były zasłonięte, światło zgaszone. Dlaczego? Otóż tak blondynka przeżywała smutek. Jej ojciec nie żyje, mama wyjechała i nie ma z nią kontaktu. Jedyne co ma to.. Szwagra i siostrzenice. O nim - Germanie - nie chciała w ogóle myśleć. Nawet jakby chciała wyrzucić szwagra ze swojej głowy to nie dało się! Nie potrafiła. Jego głos szumiał w jej uszach, a za każdym razem jak jadła czekoladę myślała o jego niepowtarzalnych oczach.
Po chwili wstała z łóżka i wzięła się za siebue. Długa, gorąca kąpiel nieco ją odpprężyła, lecz nadal czuła się lekko spięta. Wysuszyła włosy i pierwszy raz od kilku miesięcy, zostawiła je rozpuszczone.
- Świetnie. - patrzyła na swoją cerę w lustrze. Nałożyła nieco pokładu na twarz, usta pomalowała czerwoną szminką. Włożyła do torebki najpotrzebniejsze rzeczy, tylko komórke zostawiła na wierzchu. Wychodząc z domu wybrała numer szwagra i schodząc na rok, zastanawiała się jak to wszystko się potoczy.
- Halo. - usłyszała jego głos w słuchawce i poczuła jak robi się jej sucho w gardle. "Dasz rade, Angie" pomyślała blondynka.
- Zgadzam się German.. Już wyszłam z domu..
- To świetnie.. Eee..yyy.. To znaczy.. - odchrząknął, mówiąc dalej. - Niezmiernie mi miło. Jedyna restauracja na rynku, za 10 minut..
Blondynka zadowolona rozłączyła się i wolnym krokiem ruszyła do restauracji. Tymczasem German zdenerwowany kręcił się po pokoju, tłumacząc Ramallo co i jak z Violetta.
- Czy ty się przypadkiem za bardzo nie stresujesz? - zapytał asystent, stojąc na boku i patrząc na swego przyjaciela, chodzącego w koło.
- Ja? Pff.. Tak bardzo. - rzekł po chwili i schował do kieszeni komórkę. Rozejrzał się po domu, spoglądając to na schody, to na Ramalla.
- O 19 lubi jak się jej czyta bajki. - odparł German na pożegnanie i wyszedł, śpiesząc się na spotkanie z blondynka.
¤§¤
Angeles siedziała już przy jednym ze stolików w restauracji. Czekała na Germana, który się spóźniał, przez co nie wiedziała co robić. Bawiła się kosmykiem włosów, poprawiała makijaż, a teraz przegląda menu. Po co się zgodziła? Smutek w ogóle jej nie pomaga.
- Przepraszam za spóźnienie. - do stolika podbiegł zziajany German, trzymający czerwoną róże w dłoni. Dziewczyna nieśmiało się uśmiechnęła.
- Nic się nie śmiało. - powiedziała, czując, że jej policzki płoną rumieńcem. German ujął dłoń blondynki i ucałował jej grzbiet, po czym dał piękną róże. Angie wtedy już czuła jak szczypią ją policzki. Już w ogóle nie przejmowała się smutkami.. teraz dla niej liczył się tylko German.
- Ciesze się, że się zgodziłaś. - powiedział brunet, na co blondynka pokiwała głową.
- Miałam ku temu pewne wątpliwości..
"Mianowicie to, że jesteś moim szwagrem" - dopowiedziała w myślach, przez co nerwowo zgarnęła kosmyk włosów za ucho. !
- Masz na coś ochotę? - zapytał inżynier, patrząc z niesmakiem na kartę z daniami. Blondynka pokręciła przecząco głową. - No to chodź na spacer. - mężczyzna ujął dłoń blondynki i ruszył do pobliskiego parku. Latem było tu tak radośnie i miło. Ludzie wydawali się bardziej pomocni, niż w inne pory roku. Angeles z uśmiechem na ustach witała się ze swoimi nauczycielami, którzy mierzyli Germana wzrokiem. Nie spodziewała się, że przybywają w parku. Taka mądra..
- Coś się stało? - usłyszała szept Germana przy uchu i jego ciepły oddech na policzku. Blondynka spojrzała na niego i od razu poczuła jak nogi zamieniają się w waty. Do tego czuła się zawstydzona.. Przechadza się pierwszy raz z mężczyzną.
- Chodź, zaprowadze Cię w pewne miejsce. - zaproponował German, na co blondynka się zgodziła.
¤§¤
- To tu.. - oznajmił German i wszedł do sadu, należącego do opuszczonej straży pożarnej. Niepewnie Angie weszła za nim, przy czym przypadkowo potknęła się o złamany kawałek płotu i upadła na bruneta.
- Przepraszam. - wyjąkała, lecz nadal patrzyła w oczy szwagra. German powoli zbliżał swe wargi do czerwonych ust blondynki, lecz ta w porę się odsunęła. Wstała i ruszyła w głąb sadu.
- Angie. - krzyknął German, wiedząc, że chcąc nie chcąc musi pogadać z blondynką. To samo wiedziała ona, lecz bała się.. Bała się okropnie. Zerwała z drzewa jabłko i obracała je w dłoni, myśląc nad tym wszystkim.
- Posłuchaj mnie. - German powoli podchodził do niej, wiedząc, że ona jest niezadowolona. A może nie odwzajemniała tych uczuć?
- Ty mnie posłuchaj. - niespodziewanie odwróciła się w stronę inżyniera, nadal trzymając jabłko w dłoni. - Nie możesz mnie kochać.. Nie możesz, tak samo ja. Poza tym co ty możesz widzieć w takiej sierocie.. - rzekła, czując jak łzy zbierają się w jej oczach. German ujął ponownie dzisiaj jej dłoń i przyłożył do klatki piersiowej. Angie mogła poczuć jak bije jego serce, lecz z dotknięciem sama poczuła jak jej tętno przyspiesza.
- Czy to normalne? - zadał pytanie, na co Angie nie wiedziała co odpowiedź. - Mówisz, że cię nie kocham, mówisz, że jesteś sierota, mówisz, że nie mogę cię kochać. Wiesz, a dlaczego patrząc na ciebie czuje się szczęśliwy? A dlaczego gdy jesteś smutna ja też jesteś? Czemu, gdy ciebie nie ma to.. martwie się o ciebie? Odpowiedz. - rzekł bardzo szczerze. Blondynka patrzyła na niego ze łzami w oczach. Nigdy, nikt jej nie powiedział takiego wyznania. Miała adoratorów, ale oni mówili tylko "Fajny biust", "chodź się miziać".
- Nie wiesz? Bo cie kocham.. Bardzo.. - szepnął i przybliżył swoje usta do warg dziewczyny.
Pocałował ją.
§¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤§
bezsensu koniec.
Witam :3
Przepraszam, że nie było rozdziału, ale nie miałam czasu dokończyć, POZA TYM KTOŚ MNIE BIŁ ZA TO ŻE NIE BYŁO ROZDZIAŁU WIĘC W KOŃCU DODAŁAM BO MAM SINIAKI ;_;
tak o tobie mówię Iska.
no tyle ode mnie.. mam nadzieję, że będą komentarze xd
za błędy przepraszam.
Dzięki i CZEŚĆ!

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 6

- Angie się zakochała, Angie się zakochała. - śpiewała Valeria, skacząc po kuchni blondynki, która siedziała z podpartymi rękoma i wysłuchiwała swej przyjaciółki.
- Zamkniesz się w końcu? - warknęła Angie, wstając do brunetki, która przerażona reakcją przyjaciółki, przestała. Blondynka była zła na siebie, że łatwo się zakochała. Tak, zakochała się. W brunecie o czekoladowych oczach. Tak łatwo poddała się uczucia, do faceta, który według jej nie kocha. Nie wiedziała, jeszcze wtedy, że German darzy ją tym samym uczucie. Przy pracy powracały do niego myśli o blondwłosej piękności. Jej głos słyszał ciągle w swych uszach.
- German, German. - Ramallo klasnął przed twarzą bruneta, przez co ten wybudził się z transu. Nieprzytomy spojrzał na przyjaciela, po czym rozejrzał się po pokoju.
- Co chcesz? - mruknął zniesmaczony, tym, że ktoś mu przerwał myśli o Angie. W ogóle sam nie wiedział po co poprosił Ramalla, by wsiadł w pierwszy, lepszy samolot i przyjechał do Madrytu. Asystent inżyniera przeglądał się chwilę mężczyźnie i kiwnął głową.
- German, powiedz mi... Coś cie łączy z niejaką Angeles? - zapytał przyjaciel, a German zaśmiał się nerwowo.
- Mnie i ją? Nie, nie. - zaczął zaprzeczać, lecz po chwili przestał i dodał: - A tak szczerze.. Zakochałem się.
Ramallo z wrażenia poprawił okulary i wstał, by uścisnąć przyjaciela, który z niechęcią dał się uścisnąć.
- To niesamowite.. To niesamowite. - powtarzał asystent, lecz German już go nie słuchał. Myślami był przy Angie... Wie, że musi teraz wziąć się w garść i wyznać uczucie tej pięknej blondynce. Ale na pewno nie może teraz.. Musi najpierw zrobić coś by ona się zakochała w nim.
- Dzięki Vale. - mruknęła Angie, patrząc na śmiejącą się koleżankę. Chodząc po sklepach miały niezły ubaw, lecz tym razem żart Valerii był na temat nowego obiektu westchnień Angie.
- Oj.. Ty wszystko bierzesz na poważnie. - oświadczyła dziewczyna, idąc do następnego sklepu. Brunetka kupiła już wiele rzeczy, zaś Angie z racji tego, że nie ma wielu pieniędzy, a od Valerii kasy nie weźmie, nic na razie nie kupiła. Weszła za brunetką i przyglądała po kolei ubrania. Oczywiście, przyjaciółka znalazła już rzeczy i popędziła do ekspedientki.
- Ah.. Valeria. - westchnęła, śmiejąc się pod nosem blondynka i nie zauważyła chłopaka, który przypadkowo wpadł na blondynkę.
- Angie. - krzyknął entuzjastycznie, widząc znajomą osobę.
- Michel. - powiedziała mniej entuzjastycznie. Adorator Angeles często ją nękał nie tylko w szkole, ale też poza nią.
- Śliczne dziś wyglądasz. - stwierdził, zbliżając się do blondynki, która próbowała odepchnąć chłopaka.
- Cholera.. - krzyknęła i z całej siły odepchnęła Michela, który napierał się na nią całym ciałem. Blondyn upadł na wieszaki, a z jego brwi płynęła krew. Na jego twarzy pojawił się drwiący uśmieszek. Przerażona Angie powoli wycofywała się w stronę wyjścia.
- Oh. Angie, żebyś ty taka brutalna była w czymś innym. - chłopak przetarł krew z brwi i szybszym krokiem zbliżał się do blondynki. Dziewczyna błyskawicznie się odwróciła i nie zwracając uwagi na publiczność tej sytuacji zaczęła biec w stronę wyjścia albo choćby ochrony. Mimo iż tyle osób było w galerii słyszała jego krzyki i bieg. Nie wiedząc to robić wbiegła do korytarza, a następnie do damskiej toalety, gdzie zamknęła się w jednym z kabin. Wyjęła z kieszeni chusteczkę i wytarła swe przemoczone oczy. Na myśl o tym co się przed chwilą stało łzy same się cisnęły do oczu. Słysząc dzwonek od komórki, wyjęła ja i nie patrząc na wyświetlacz, odebrała.
- Halo. - powiedziała, po czym odchrząknęła słysząc swój głos.
- Angie.. Co się stało? - usłyszała głos swej najlepszej przyjaciółki w słuchawce i nie tylko w niej. Valeria była w toalecie..
- Vale. - blondynka wyszła z kabiny i rzuciła się w ramiona przyjaciółki.
- Angie, co jest? Powiedz, proszę. - Valeria widząc stan przyjaciółki, bardzo się przestraszyła. - Co ci się stało w rękę? - blondynka z szeroko otwartymi oczami, spojrzała na ramię. W rękawie bluzki była dziura, a w jej ślady podrapania.
- Michel. - wyjąkała i podeszła do wielkiego lustra. Widząc swój stan, wiedziała, że musi wziąć się za siebie. Nie może wierzyć tym którym zna i tym których poznała. Jedynie jej przyjaciółka jest godna jej zaufania.
§¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤§
Nowy rozdział! Yey! Kryminał ta świetnie.
No ja nie mam nic tu do powiedzenia.
Więc dziękuję za przeczytanie i komentarze :)
kierałke.

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 5

Angeles odsunęła się od bruneta, ukrywając we włosach, swe rumiane policzki. Poczuła jednocześnie pożądanie jak i złość. Podrywa inną, będąc w żałobie, po zmarłej żonie. German natomiast był zauroczony rumieńcami blondynki i nie tylko nimi, ale też wiedział, że robi źle, starał to opanować. Swój humor najchętniej zamieniłby na smutek.
- Wie pan co.. - zaczęła dziewczyna, lecz brunet jej przerwał.
- Masz rację, przepraszam. Idź spać, jutro od rana opiekujesz się Violetta. - uśmiechnął się delikatnie do Angie. Blondynka zaskoczona nagłą zmianą zachowania szwagra, wyszła z jego sypialni i ruszyła do pokoju gościnnego.
- Violu, może teraz chwilę odpoczniemy? - zapytała zmęczona 18-latka, siadając na kanapie. Mała brunetka usiadła obok dziewczyny i machała nóżkami, patrząc w swe piękne balerinki. Była bardzo podobna do Marii, tylko oczy miała po ojcu. Jej brązowe loki sięgały do pasa, a w nich były doczepiona kokardki.
- Kto ci robi taką piękną fryzurę? - zapytała Angie, która od razu spojrzała wprost w morskie oczy dziewczyny. Brązowe tęczówki Violi świeciły od promieni Heliosa za oknem.
- Tata. - odpowiedziała i poprawiła swą koloru różanego sukienkę. Dotknęłam jej włosów, które były gęste, delikatne (i tłuste XDDD). Niesamowite.. German tak bardzo się nią opiekował, troszczył, dbał, tylko szkoda, że wyjechał z Argentyny. Angie rozejrzała się po salonie i zauważyła w kącie pokoju pianino. Wstała z kanapy i podeszła do niego oraz otworzyła. Nacisnęła kilka klawiszy i odwróciła się do dziewczynki, która nadal siedziała na kanapie.
- Znasz jakieś piosenki? - zapytała blondynka, biorąc Viole na swoje kolana.
- Em. Mama mnie nauczyła taką króciutką. - oznajmiła i poprosiła blondynkę o akompaniament.
Y vuelvo despertar
En Mi Mundo
Siento Lo Que Soy
Angie słysząc głos Violetty, poczuła niesamowitą euforię. Tak jakby jej siostra tu była i śpiewała razem ze swoją córką.
- Pięknie. - rzekła cicho Angie, nadal będąc zachwycona śpiewem dziewczynki.
- Dziękuję. - wybełkotała zawstydzona brunetka i spuszczając głowę w dół, ruszyła do swojego pokoju. Angie zostając sama przy pianinie, ponownie zaczęła naciskać klawisze, z których wydobył się dźwięk piosenki jej ulubionego zespołu.
Paso El Tiempo
Paso El Tiempo Pensando Vos
Sin razon con razos y sin razooon
Tu sonrisa y tu mirada me hipnotizan
Por favor, por favor
Podczas jej śpiewu do domu wszedł German, a jego wzrok od razu padł na drzwi od salonu, z którego wydobywał się niezwykły talent. Gdy podszedł bliżej, mógł już przyglądać się Angie grającą na pianinie. Czasem się zastanawiał czy się zakocha, po bólu zadanym przez śmierć jego żony. A tu proszę.. Pojawia się blondynka o słodkim uśmiechu, przepięknym głosie, morskich oczach i niebiańskim charakterze. Anioł, nie człowiek.
- German. - blondynka po skończeniu zauważyła mężczyzne, który cicho klaskał w swe dłonie. Czuła, że jej policzki są różowe, a ciało oblewa ciepło.
- Niesamowicie spiewasz, masz talent księżniczko. - uśmiechnął się szeroko do Angie, która poczuła pieczenie jej polików. Jak on na nią działa.  I jeszcze to księżniczko.
- Wiele osób mi to mówi. - wybrnęła z sytuacji, nie okazując żadnego uczucia w wypowiedzi. - Mam zamiar pójść na przesłuchania do akademii muzycznej. - oświadczyła, zakładając ręce na piersi. Brunet parsknął śmiechem i dotknął różowego policzka dziewczyny.
- Słodko się rumienisz. - szepnął do ucha dziewczyny i ruszył na górę do pokoju Violetty. Angie nadal czuła palące ciepło na swoim policzku. Poszła do kuchni i nalała sobie zimnej wody, którą powoli sączyła.
- Nie może tak być.. Ja jestem jego szwagierką, on moim szwagrem, a ona siostrzenica. - mówiła swoje myśli na głos. Zawsze tak robiła, gdy się denerwuje. Odłożyła szklankę do zmywarki i wyjęła komorkę, gdzie zobaczyła wiele wiadomości od Valerii i nie tylko. Od jej mamy i adoratora szkolnego - Michela. Niechętnie zaczęła od chłopaka, który wysłał jej zdjęcie biletów do kina z treścią SMSa - "Wyjdziesz?". Blondynka parsknęła śmiechem i sprawdziła wiadomości od mamy. "Zadzwoń, szybko". Angie natychmiastowo wybrała numer swej mamy.
- Halo, mamo o co chodzi? - zapytała, siadając przy stole.
- Henry.. Henry nie żyje. - szlochanie były tak głośne, że przechodzący obok German usłyszał płacz blondynki. Niepewnie do niej podszedł i podniósł podbródek.
- Co się stało? - zapytał troskliwie, głaszcząc mokry od łez policzek.
- Mój ojciec nie żyje.. Kolejna osoba. - wyszlochała i wtuliła się w ramię Germana, który z chęcią objął blondynkę. Ona czuła się bezpiecznie w ramionach bruneta, czuła, że ma kogoś kto nigdy jej nie opuści. Ale to niemożliwe! Przecież German to były mąż jej zmarłej siostry.
- Przeprzepraszam. - wyjąkała blondynka i bez żadnego słowa zgarnęła torbę i wyszła z willi Castillo.
§¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤§
Witam, witam i przepraszam.
Właśnie za sobą mam (na razie) najgorszy tydzień w tym roku szkolnym. Totalną masakra - 4 sprawdziany, kilka kartkowek, a o pracach domowych nie wspomnę -.-" Do tego nie miałam kiedy pisać bo:
A) Mam Xboxa
2) Mam Xboxa
3) Mam Xboza
4) Czytam 5-tomowego Percyego (stąd ten Helios)
Plusem jest, że jutro zostaję w domu i nigdzie nie jade.
Dziękuję za przeczytanie i komentarze :*
kierałke.

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 4

Godzina 1 w nocy. Blondynka leży na łóżku w pokoju gościnnym w domu Castillo. Powinna w ogóle nie ruszać się z domu. Siedzieć w nim i wypełniać papiery na studia. Mogła, a tak nie zrobiła..
- Ja powinnam iść do domu. - rzekła Angeles, czując się niekomfortowo. German się uśmiechnął i pokręcił przecząco głową.
- Teraz jest wiele złodziei i innych osób na ulicach o tej porze. - odpowiedział i wyszedł z salonu, zostawiając blondynkę samą. Dziewczyna oburzona, wyjęła z kieszeni komórkę. Wybrała numer swej przyjaciółki i czekała aż odbierze.
- Halo. - usłyszała zaspany głos w słuchawce. W tym momencie nie interesowało Angie to, że obudziła swoją przyjaciółkę.
- Słuchaj Vale.. Jestem u Germana.. - nie dokończyła, bo przerwała jej przyjaciółka.
- Mmm u Germana, u swego szwagra.- zaśmiała się, a blondynka zrobiła się cała czerwona. Zrezygnowana zakończyła rozmowę i usiadła na kanapie, myśląc jakby stąd uciec.
- Prosze. - German podał jej kubek z herbatą i sam usiadł obok dziewczyny. Nieco się odsunęła od niego, mimo iż ku jej zdziwieniu miała ochotę się do niego przytulić. Czuła ciepło bijące od niego..
- No więc Angie.. Czym się zajmujesz? - zaczął rozmowę German, patrząc w jej morskiego koloru oczy. Gdy się tak jej przyglądał czuł niesamowity spokój. Zero złości, zero nerwów, tylko do jego głowy wpływały myśli o blondynce. Niesamowite jak jedna nieznajoma osoba, staje się kimś więcej.
- No więc. - zaczęła dziewczyna i odwróciła głowę na stolik. Czuła, że pali 'buraka', bo spojrzenie Germana ją zawstydza i onieśmiela. Brunet uznał to za sukces, gdyż o to mu chodziło.
- No więc? - zaśmiał się, a Angie poprawiła się na kanapie i biorąc wdech, zwróciła się z powrotem na szwagra. Przez chwilę patrzyła mu w oczy, nie zamykając powiek. German robił podobnie. Czuł jakby blondynka rzuciła mu wyzwanie - kto pierwszy zamknie oczy. Brunet specjalnie robił głupie miny, przez co blondynka, chichocząc spuściła głowę.
- Wygrałem. - uśmiechnął się promiennie German, a w jego oku pojawił się tajemniczy blask.
- Ale ja z tobą nie grałam. Ciągle tak na mnie patrzysz, próbowałam odczytać coś z twoich oczu. - powiedziała, pierwszy raz, śmiało i z uśmiechem Angie. Dzięki tej sytuacji czuła się już oswojona z tą sytuacją.
- A ja to uważałem za grę i chcę nagrodę. - uśmiechnął się równie tajemniczo i przesunął nieco do blondynki. Angie natomiast z zarumienionymi policzkami patrzyła na swoje palce. Czy on ją podrywa? Kolejne pytanie, brak odpowiedzi. Chociaż może spróbować.
- Czy ty.. Czy ty mnie podrywasz? - zapytała blondynka, patrząc zza swoich rzęs na szwagra. Brunet odwrócił wzrok i śmiejąc się cicho, przetarł całą twarz dłońmi.
- Brawo Angie, wygrałaś konkurs na buziaka. - odparł nadal się śmiejąc, a dziewczyna założyła ręce na piersi i po raz pierwszy zerknęła na zegarek. Już 23:50.
- German, jest już późno.. Mogę coś do ubrania na noc? - zapytała dziewczyna, olewając flirt Germana. Mężczyzna ujął dłoń blondynki i prowadził przez korytarz. Otworzył przed nią drzwi i zaprosi do duzego pokoju. Nie chciał by blondynka spała na kanapie w salonie. Dziewczyna usiadła na łóżku i z zachwytem dotykała pościeli. German z szczerym uśmiechem patrzył na Angie, wiedząc, że się jej podoba.
- Jakieś ubranie znajdziesz w szafie. - odpowiedział i już miał wychodzić, lecz poczuł uścisk dłoni na ramieniu i ciepłe usta na policzku.
- Wygrałeś, masz nagrodę. - zachichotała mu do ucha blondynka i zamknęła drzwi. German dotknął płonącego miejsca i oparł się o drzwi.
- Jak ona na mnie działa. - szepnął do siebie mężczyzna i ruszył do swojej sypialni. Natomiast Angie leżała na łóżku, myśląc o tym wszystkim.
- Jak on na mnie działa. - powiedziała sama do siebie, patrząc w sufit.

Blondynka w końcu wstała z łóżka, przerywając retrospekcje i przemyślenia. Otworzyła szafe, lecz w niej były same koszule Germana.
- Świetnie. - mruknęła zdegustowana blondynka. W końcu wzięła jedną z koszul i założyła, układając swoje rzeczy na krześle. Chciała się już położyć, ale zapomniała jeszcze sie umyć. Blondynka wyszła z pokojui na palcach szła w stronę łazienki. Na szczęście będąc pierwszy raz w tym domu udało się jej większość rzeczy ogarnąć. Weszła do łazienki i popatrzyła w lustro. Mimo później godziny trzymała się całkiem nieźle. Wzięła mydło do dłoni i zaczęła myć, ręce i twarz. Odpuściła sobie kąpiel, gdyż czuła zmęczenie. Po wyjściu z łazienki, usłyszała rozmowę Germana z jego sypialni. Podeszła nieśmiało do drzwi i przełożyła ucho, by lepiej słyszeć.
- Z pewnością dla tego dzwonisz do mnie o godzinie 1. - German zdenerwowany krążył po pokoju. Jego asystent został w Buenos Aires, przez co mężczyzna musiał się z nim kontaktować przez komorke.
- German. Nie da się już nic z tym zrobić. - usłyszał brunet i wściekły walnął pięścią w poduszkę. Angie nadal się przesłuchując uchyliła lekko drzwi i patrzyła na reakcje mężczyzny. To był zły pomysł.. Mężczyzna był bez koszulki tylko w spodniach od piżamy, przez co Angie mogła patrzeć na jego mięśnie. Poczuła się nieco dziwnie, jakby ktoś przyłożył jej gorące żelazko do brzucha.
- A jak z Viola? Znalazłeś kogoś? - zapytał Ramallo, odchodząc od głównego tematu. Dzięki wspomnieniu o opiekunce swojej córki uśmiechnął się.
- Znalazłem, znalazłem. 19-letnią Angie. - rzekł German i kątem oka zauważył, że przez uchylone drzwi zerka właśnie ona. Uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Wiesz co muszę kończyć, jestem już zmęczony. Do zobaczenia. - udał ziewanie i odłożył komórkę na komode. Zniknął z pola widzenia Angie. Blondynka próbowała dostrzec czy już śpi, lecz jego na łóżku nie było. Nagle upadła, bo drzwi zostały otwarte, a w pokoju tańczyła Helena śpiewając "STOP TERAZ HELENA PATRZCIE LUDZIE KRÓL PARKIETU HELENA ROZJEBAŁA NAKURWIA WĘGORZA NANNNANNANANA" a German stał z założonymi rękoma na piersi, śmiejąc się.
- Oj Angie..Teraz będzie kara.
§¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤§
German pedofil aaa.. XDd
Helena z dedykejszyn dla Wiktorii i Kasi :DDDD
No i jaka będzie kara? Ja nadal mam beke z Germana pedofila!!! ;-;
Dziękuje za przeczytanie i komentarz :*
kierałke.

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 3

EDIT: Skreślanie mi nie działa ._.Tak więc tam gdzie "<strike>" tam.skreślenie..

- Rozumiesz to? Szwagier. - Angie od kilkunastu chodziła po pokoju, nieco zdziwiona, nieco wściekła. Valeria natomiast siedziała przy stole i jadła płatki śniadaniowe, które przypadły jej do gustu.
- To chyba dobrze? - zapytała Vale przyjaciółke, mając w buzi pełno płatków. Angie pokręciła przecząco głową i usiadła na kanapie. Prawda. Jest to jej rodzina, lecz co to za rodzina której się nie pamięta i nie zna?
- Dobra trudno.. Zostajesz na noc? - odpuściła sobie temat szwagra. Brunetka kiwnęła głową i dziewczyny zaczęły gadać o wszystkim i o niczym. Vale poruszała tematy chłopaków, którzy się jej,podobają, natomiast Angeles dyskutowała o maturze. Gdy wybiła godzina 23, brunetka zasnęła, a blondynka wypełniała różne papiery potrzebne na studia. Nie miała do tego pewności.. Mimo iż, upłynęło tyle czasu męczą ją wyrzuty sumienia. Nie spełniła słów, które obiecała siostrze. Rzuciła długopis na stół i wstała od niego. Otworzyła okno i wyszła przez nie. Nie chciała wychodzić przez drzwi, które skrzypią.
Szła powoli jedną z madryckich ulic, myśląc o swojej siostrze. Na samą myśl o jej uśmiechu, głosie i wspomnieniach związanych z nią powracał uśmiech. Tak więc, Angie szła z uśmiechem po drodze, patrząc na futryny zamkniętych już sklepów. A co jeśli coś nie wyjdzie i zostanie ekspedientką w jakimś sklepie? Angie poczuła na plecach nieprzyjemny dreszcz. Ta myśl ją przerażała. Nie dałaby rady spojrzeć rodzicom w oczy. Blondynka zatrzymała się pod Akademia Sztuki w Madrycie. Taniec, śpiew, malarstwo, rzeźbiarstwo i inne z dziedziny sztuki rzeczy. Dziewczyna podeszła do tablicy wystawionej na zewnątrz z napisem 'Ogłoszenia'. W wakacje są przesłuchania do niej.. Angie ucieszyła się, wiedząc, że ma jeszcze spełnić jak to określiła Maria marzenie. W podskokach ruszyła do domu, lecz wchodząc na ulicę nie zauważyła jadącego auta...
~¤~
German zatrzasnął drzwi od auta i zapiął pasy. W duchu skakał z radości, że Violetta mogła zostać u jego przyjaciółki. Przed włączeniem silnika spojrzał na zegarek i zdziwiony ruszył. Nie spodziewał się, że tyle czasu zajmie mu planowanie i projektowanie poszczególnych planów, projektów do budowy ekologicznych budynków. German jest albowiem światowej sławy inżynier i osiągnął to dzięki swemu ojcu.. oraz żonie. Na samą myśl o tym, że bardzo mu pomogła German zaczął ciężej oddychać. Informacja o wypadku, pytania Violi i teraz ten wyjazd. Tchórz. Tak o sobie myślał, zresztą nie tylko on. Matka Marii, ojciec zapewne no i rzekoma jej siostra. Wiedział, że ją ma, lecz miał wrażenie ,że Maria omija ten temat szerokim łukiem. Żeby nie gadać o rodzonej siostrze? Dziwne.. Poza tym wiedział, że był to zły pomysł z wyjazdem. Praca i wychowywanie córki? Myślał, że da rade, a tu BAM! Violetta okazała się mądrym dzieckiem, aczkolwiek bardzo upartym. Bogu dzięki, że udało mu się zatrudnić opiekunke nie jaką Angeles.. Ta kobieta zaciekawiła Germana. Wydawała się zarazem daleka, jak i bliska. Chciałby kiedyś z nią pogadać o niej, o zainteresowaniach i innych rzeczach. Może pogodziłby się z myślą, że Maria umarła. Absurd. Nigdy się z tym nie pogodzi. Wygląd Violetty, wspomnienia, cmentarz no i rodzina Marii. Pogrążony w myślach German nie zauważył na drodze przechodząjcej blondynki. Po chwili zorientował się, że ktoś stoi na środku drogi <strike>i powiedział "muahahaha zabije suke za to, że przeszła na czerwonym świetle"</strike>, więc gwałtownie zahamował. Tylko dzięki temu, że wolno jechał udało mu się w porę zatrzymać. Wyszedł z auta i od razu poznał dziewczyne, która o mało co nie poszkodował.
- Angie.. Nic ci nie jest? - zapytał blondynkę, która ciężko oddychała. Czuła się strasznie. Myślała co by było gdyby, czyli pytania na które nikt nie zna odpowiedzi. Podniosła wzrok na mężczyzne i odchrząknęła.
- Nie, nie nic. - odpowiedziała lekko zachrypniętym głosem. Przegładziła włosy i wybełkotała ciche "przepraszam".
- Angie, zaczekaj. - German złapał dziewczynę za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Blondynkę poczuła, jak ciepło rozlewa ją od środka poprzez dotyk szwagra. No właśnie -szwagra..
- Co? - zapytała nieuprzejmie, wyrywając się z uścisku.
- Chodź do mnie.. Jest już ciemno, poza tym jutro z rana chciałbym byś została z Violetta. - wymyślił na poczekaniu mężczyzna. Angie poczuła zakłopotanie. Co robić, co robić? Pytała sama siebie dziewczyna.
- Zgo..Da? - zapytała bardziej, niż stwierdziła. Zadowolony German otworzył drzwi pasażera dla Angie. Następnie sam wsiadł do auta i ruszył w stronę jego domu. Angeles czuła się nieśmiało, przez to wszystko, lecz uznała że to dobry czas by mu się przyjrzeć. Brunet o brązowych oczach...<strike>+7 do hipnotajzzzzing oczu</strike> można powiedzieć, że czekoladowe. Lekki zarost dawał temu  wszystkiemu niesamowity efekt. <strike>+ 100 do bycia pedofilem</strike> Do tego można było zauważyć, że jest dobrze zbudowany.<strike>Flaczki, ziemniaczki.. +10 i darmowe wejście do siłowni</strike>
- Coś tak cicho.. - powiedział German, by rozluźnić atmosferę. Angeles odwróciła wzrok na szybę.
- Za cicho. - dodała i zwróciła wzrok na szwagra. Jego kąciki ust ma ciągle w górze.
- Skąd jesteś? - zapytał, nadal głupio się uśmiechając.
- Z Argentyny. - powiedziała Angie, zanim ugryzła się w język. German spojrzał na nią i mruknął "mhm". To stąd ją kojarzył.. Blondynka patrzyła pusto w drogę, a po chwili wyszła z auta i weszła do domu jej pracodawcy oraz szwagra.
- No to zapraszam. - uśmiechnął się przyjaźnie do blondynki i zaprosił do środka.
§¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤§
ja się pytam. WHAT IS THIS?
zupełnie kompletny idiotyzm w tym rozdziale. nudny wiem, ale no się rozkrecam. XD
mogłam zrobić by German rozjechał Angie. XD
dzięki za przeczytanie no i dziękuję za komentowanie :*
Z serii Kierka reklamuje - blog Ismenki  - mimo iż nie jest o Germangie to wejdźcie i zobaczcie co tam ona bazgrze <3

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 2

Dedykacja dla Ismeny, która męczyła mnie o dodanie tego, mimo iż dopiero wczoraj zaczęła czytać mojego bloga. Proszę i też cie kocham. :*

Miesiące mijały, dni się zmieniały. Zimowe, mroźne dni zamieniły sie w słoneczne i bezchmurne. Pomimo miesięcy, samopoczucie Angeles pozostało takie samo i nie tylko ono. Nadal mieszkała w Madrycie, tylko w lutym była przez tydzień w Argentynie z powodu pogrzebu. Mimo to nie spotkała tam ani Violetty, ani Germana. Do szkoły przychodziła tylko na ważne egzaminy, by mieć stale dobre oceny. Konkursy odpuszczała, chciała siedzieć w mieszkaniu, sama z własnymi myślami. Od czasu do czasu wyszła gdzieś z Valeria, lecz nawet jej "szalona" przyjaciółka nie umiała poprawić jej humoru. Książki otwierała czasami, by chwilowo się uspokoić. Przez to wszystko jej nerwy puszczały i niepotrzebnie psuła przedmioty.
Kolejny dzień. Kolejny bezsensu dzień. Angie wstała z łóżka i zgarnęła z podłogi dresy. Nie miała zamiaru dzisiaj nigdzie wychodzić. Jest weekend, do tego wszystkiego ostatni w jej roku szkolny. W poniedziałek zaczynają się egzaminy maturalne. Stanąwszy przed lustrem, blondynka wyjęła kosmetyczke i zaczęła pielęgnować swą bladą twarz. Wszystko przez śmierć jej siostry się zmieniło. Śniadanie wyglądało jak codzień - płatki z mlekiem lub czasem się zdarzała jajecznica na maśle. Obiady zamawiała z różnych knajp w Madrycie. Jedząc płatki, spojrzała na listy, które wczoraj wyjęła z skrzynki. Po przeglądaniu zdziwił ją fakt, że nie dostała pieniędzy od rodziców. Od razu po zjedzeniu wybrała numer swojej mamy. Zostało jej mało oszczędności w skarbonce, ponieważ wydała wiele na swój tygodniowy wyjazd na pogrzeb.
Pierwszy sygnał... Drugi... Trzeci... Rozłączyła. Jej matka zawsze odbierała po pierwszym. Przełknęła śline i usiadła na kanapie, zakładając kolana pod brodę. Mimo iż był już maj, blondynce było strasznie zimno. Oczy same jej się zamykały, a zegarki wskazywały godzinę 11. Podczas jej zasypiania, zadzwoniła komórka. Angeles natychmiast poderwała się z miejsca i nie patrząc na ekran, odebrała telefon.
- Halo. - powiedziała do słuchawki. Dzwoniła do niej jej matka. Okazało się, że ojciec wyjechał, gdyż czuł wyrzuty sumienia w Argentynie. Był menadżerem Marii i to on zmusił ją do ostatniej trasy, gdzie zdarzył się przykry i nieodwracalny wypadek.
- Mamo. Dam rade, znajde prace, wszystko rozumiem. - odpowiadała spokojnie, na histeryzacje swej mamy.
- Kocham cię córeczko, a i.. German z Violetta wyjechali do Hiszpanii, możliwe że ich spotkasz. - usłyszała blondynka, po czym nastąpiło denerwujące pikanie. Dziewczyna rzuciła komórkę na łóżku i z rękoma podpartymi na parapet, patrzyła na jedną z najstarszych ulic w stolicy Hiszpanii. Jest praktycznie bez pieniędzy, co świadczy o tym, że po maturze, musi znaleźć pracę. Z jej wykształceniem od razu zostanie dyrektorką jakieś popularnej firmy czy organizacji. Blondynka pogrążona w myśląch o przyszłości, postanowiła włączyć komputer i poszukać ofert pracy. Lepsze to niż nic. Na razie potrzebuje wstępnej roboty, by zarobić co nieco na utrzymanie mieszkania. Zaczęła przeglądać. Kelnerka w restauracji. Angie na samą myśl o noszeniu w te i we wte naczyń, odrzuciła tą propozycję. Sekretarka w firmie meblowej. Blondynka nie lubi pracy z poważnymi i ułożonymi ludźmi, mimo iż sama taka była. Szukając dalej natrafiła na kuszącom i ryzykowną pracę. Opiekunka do dzieci.. Facet, który podał koszt jednej godziny z pięcioletnim dzieckiem był chyba na kacu lub zdesperowany - pomyślała blondynka i wybrała numer podany na stronie.
- Castillo, słucham. - usłyszała po chwili, poważny głos w słuchawce, który ją nieco przeraził.
- Em.. Dzień dobry.. Ja, ja w sprawie ogłoszenia o prace. - rzekła nieśmiało Angeles, chodząc w kółko po pokoju. Usłyszała szmer papierów i śmiech dziecka.
- Violu.. Eh, jak się pani nazywa, wiek no i doświadczenie. - poprosił mężczyzna, a blondynka posłusznie wszystko podała. Do tego zdziwił ją fakt, że córka tego faceta nazywa się Violetta.
- Angie, przecież dużo dzieci ma tak na imię. - powiedziała sama do siebie, czekając na odpowiedź fmężczyzny.
- Czyli po maturze będziesz mogła się nią zająć? - zapytał.
- Oczywiście, prosze pana. - odpowiedziała uśmiechnięta Angie, zadowolona z tak szybkiego sukcesu.
- Mów mi German.. No to do zobaczenia Angeles. - kobieta znieruchomiała słysząc imię mężczyzny. German.. Castillo. Nie to pewnie kolejny zbieg okoliczności, poza tym Maria miała podobne nazwisko do niego, nie takie same. Blondynka odłożyła telefon na miejsce, po czym z uśmiechem zaczęła się uczyć na egzaminy.
Mocny uścisk dłoni na długopisie spowodował krótki jej paraliż. Był właśnie 30 maja i sale gimnastyczne w liceach były zajęte przez maturzystów, którzy zestresowani pisali ostatni egzamin z języka angielskiego. Blondynka mimo iż była w białej sukience i czarnym żakiecie czuła zimno, które ściskało ją od zewnątrz. Zostało jej tylko osiem minut do dokończenia ostatniego zadania. Przetarła jedną dłoń twarz i delikatnym ruchem dłoni, poprowadziła tusz długopisu, po kartce, z czego wyszło śliczne pismo. Przez 3 lata uczyła się kaligrafii w szkole podstawowej. Było to obowiązkowe i nadal jest w Argentynie.
- Jest. - szepnęła triumfalnie, po zakończeniu zadania i zaczęła chować swój piórnik wraz z szczęśliwym długopisem. Oddała prace i z uśmiechem wyszła z sali.
- Vale. - rzuciła się w ramiona przyjaciółki, która nieco wcześniej skończyła swój egzamin. Valeria była brunetką o śniadej karnacji, przez co nieco wyróżniała się z tłumu. Pochodziła z Brazylii, lecz już od 10 lat mieszka wraz z rodziną w Madrycie.
- Jak ci poszło? - zapytała brunetka, odgarniając kosmyk włosów z twarzy. Blondynka zrelacjonowała jej poszczególne zadania i jakie miała z nimi problemy. Każdy, by uważał to za nudne, ale Valeria była prawdziwą przyjaciółką.
- Jak wam poszło? - do dziewczyn podszedł kuzyn Valerii - Pablo.
- Może być. Zdam. - zaśmiała się jego kuzynka i poczochrała bruneta, po jego bujnej fryzurze. Angie uwielbiała kiedyś patrzeć na to cudowne kuzynostwo, lecz po śmierci jej własnej siostry czuła ból. Po cichu opuściła korytarz i wyszła na powietrze, gdzie stało już kilku uczniów, którzy napisali swój test. Blondynka spojrzała na godzinę i lekko zdziwiona, pognała w stronę bogatej dzielnicy, gdzie mieszka German Castillo jej nowy pracodawca. Męczył ją fakt, że kojarzy skądś faceta, lecz sama nie wie skąd. Patrzyła na numerki, na ścianie will, zerkając też na telefon.
- 33..34..I jest. - stanęła przed willa z numer 35. Dla pewności sprawdziła czy to jest ten dom, po czym nacisnęła przycisk od dzwonka. Lekko zaniepokojona zdjęła żakiet, gdyż w jednej chwili poczuła, że się zaraz udusi. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął brązowooki brunet o imponującej budowie ciała.
- Ty jesteś Angie? - zapytał z równie powalającym uśmiechem. Blondynka kiwnęła głową i weszła do środka. German był zaskoczony.. Przed oczami miał nieco wyższą kobietę o czarnych włosach i zmarszczkach na twarzy. Uważał, że blondynka ma dorosły głos. Zdjęła szpilki i trzymając torbę w dłoni, weszła w głąb domu. Brunet zaś bacznie się jej przypatrywał. Głównie na jej długie i zgrabne nogi, którymi pewnie urzekała nie jednego faceta. Jej blond włosy spływały na jej opalone ramiona, a zielone oczy zerkały na jego.
- Eh.. Przepraszam cie. - rzekł, po zorientowaniu się, że przez dłuższą chwilę przyglądał się blondynce. Angie nieco speszona wydukała nieśmiałe 'nic się nie stało'.
- Violetto, zejdź na dół. - stanęli oboje przy schodach, na których po chwili pojawiła się mała dziewczynka o bardzo długich włosach i brązowych oczach.
- Violetta. - szepnęła zaskoczona Angie i spojrzała na swojego.. - Szwagier.
§¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤§
Rozdział bezsensu, bo ktoś mnie do niego zmusił. ;_;
Jak widać musiałam i musiała być dedykacja dla tej osoby. Matura, nowa praca i może stała. Początki Germangie, no może.
Dziękuję za komentarze i przeczytanie.
kierkałke.

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 1

Kilka lat później.
Blondynka. Zwykle punktualna, poważna i ułożona, tak jak ją rodzice wychowali. Uczynna i pracowita, więc co się dziwić, że dostała się do najlepszej akademii w Madrycie. Wiązało się to z wyjazdem z rodzinnej Argentyny i zaczęcie w młodym wieku nowego życia w Hiszpanii. Trudności z tym nie miała. Język ten sam, ludzie gościnni i mili, a uczelnia wprost doskonała. Dziewczyna była najlepsza. Zajmowała pierwsze miejsca w konkursach, ze sprawdzianów miała głównie 6. Ludzie zazdrościli jej talentu do nauki. Nie dość, że mądra to i piękna. Nie jeden chłopak w akademii myślał o niej i wyobrażał ją sobie w samej bieliźnie. W skrócie również podniecająca jak i mądra.
- Rozumiem.. Też cię kocham i powodzenia, no buziaki. - Angie odłożyła telefon na miejsce i z lekkim uśmiechem na ustach przysiadła na łóżku. Jej siostra właśnie wyjechała w swoją ostatnią trasę koncertową. Na zewnątrz okazywała swą radość każdej osobie, a wewnątrz.. ukrywała fakt, że jest zazdrosna. Zwykle gadając ze swoją siostrą, przed oczami miała dzień, w którym Maria obiecała jej pomóc spełnić marzenie. I co? Została sama, rodzice zapakowali ją i wysłali do Madrytu. A brunetka spełniła swoje marzenie i śpiewa na całym świecie. Maleńka łza spłynęła po czerwonym policzku dziewczyny. Przetarła ją szybko i wstała z zamiarem wyjścia na pierwsze lekcje w drugim semestrze. Dziewczyna widząc godzinę na zegarku, błyskawicznie zgarnęła swoją torbę i mając jabłko w ustach, ubierała zimowe kozaki oraz biorąc płaszcz wyszła z domu. Jej mieszkanie opłacają co miesiąc rodzice, do tego dziewczyna ma nadal pieniądze ze stypendium i innych rzeczy w razie kryzysu. Angie biegła co sił w nogach, omijając lodowe kałuże. Bogu dzięki, że akademia znajdowała się jedną ulicę dalej od jej mieszkania. Dziewczyna błyskawicznie wpadła do budynku, zdejmując płaszcz. Otworzyła swą szafkę i wepchnęła zbędne rzeczy do środka. Ostatni semestr w tej szkole i będzie miała spóźnienie. Swoje pierwsze. Akurat w ostatniej klasie. Dziewczyna weszła po cichu do sali od fizyki. Z ulgą usiadła na swoim miejscu, dziękując, że nauczycielki jeszcze nie ma. Wyjęła potrzebne rzeczy z torebki i wygodnie usiadła na krześle.
- Mało, a byś się spóźniła. - usłyszała szept swojej przyjaciółki Valerii z prawej strony. Blondynka patrząc ciągle na drzwi, w razie gdyby nauczycielka nagle przez nie weszła, odpowiedzia przyjaciółce.
- To przez siostre. Zadzwoniła do mnie i w ogóle. - wytłumaczyła szybko, ponieważ pani Perleam weszła do sali, patrząc wprost na twarz blondynki.
- Saramego..to już trzeci raz... jak wygrywasz coroczny konkurs z fizyki i chemi. - krzyknęła z uśmiechem, a blondynka lekko przerażona tonem swojej nauczycielki, również się uśmiechnęła. Była prześwietną uczennicą. Kto by pomyślał..
Lekcja przebiegała tak jak zwykle. Pani Perleam pytała uczniów o różne zadania, lecz tylko Angie znała odpowiedź. Na prawie każdym przedmiocie tak było.. Na prawie każdym.
Angie weszła na stołówkę, która była pełna przez uczniów. Westchnąwszy cicho, wzięła tacę i zaczęła sobie nakładać sałatki. Od pewnego czasu stała się wegetarianką.
- Kolejna szóstka z hiszpana.. Jak ty to robisz? - koło niej pojawił się jej adorator Michel. Blondynka spojrzała za niego za swoich okularów kujonków i parsknęła śmiechem.
- Uczę się. - odpowiedziała szczerze i wraz z jedzeniem, udała się do stołu, gdzie siedzieli jej wszyscy znajomymi.
- Michel, znowu cię podrywa? - zapytała Valeria, patrząc na szatyna, który akurat, patrzył na przyjaciółke.
- Pytał jak ja to robie. - zaśmiała się blondynka i zaczęła jeść sałatke.
Po obiedzie Angie próbowała wyrwać się z uścisku koleżanki, która ciągnęła ją na lekcje muzyki. Przedmiot, który był najgorszym przedmiotem według Angie. Valeria wepchnęła do sali blondynkę, która przerażona patrzyła na nauczycielkę stojącą na środku sali. Była młoda, miała trochę więcej lat od uczniów. Z uśmiechem powitała przyjaciółki i gestem ręki, wskazała, by dziewczyny usiadły. Pewnie teraz każdy się dziwi, dlaczego siostra prześwietnej piosenkarki boi się śpiewać. Może nie umie, fałszuje, jej głos jest straszny? Zadawali ludzie pytania, ale każdy mądry wie, że Angeles Saramego ma prześliczny głos. A sama ona wie, że przy śpiewie jest jeszcze lepszy.
- Mam nadzieję, że każdy przygotował zadanie.. - pani od muzyki, nie dokończyła zdania, gdyż do sali wszedł dyrektor akademii. Uczniowie wstali i przywitali go, lecz on machnął ręką, by usiedli. Mężczyzna podszedł do nauczycielki i szepnął jej coś na ucho, na co ona kiwnęła głową.
- Angeles Saramego.. Ze mną. - lekko przerażona i ucieszona, wstała z krzesła i spokojnie wyszła z sali za dyrektorem, puszczając oczko do przyjaciółki - Valerii. Blondynka zatrzymała się przy gabinecie, gdyż dyrektor postąpił tak samo. Był podenerwowany, ponieważ wiadomość, którą dostał tak nagle nie była jedną z najlepszych.
- Nie wejdziemy do gabinetu? - zapytała, z podniesioną brwią dziewczyna, a dyrektor w końcu na nią spojrzał.
- Angie.. Kochana, muszę cie zasmucić i już ci mówię, że możesz się zwolnić z lekcji, wszystko.. - blondynka przerwała, zdenerwowanemu dyrektorowi.
- O co chodzi? - zapytała zniecierpliwiona. Dyrektor Stanley, bo tak się nazywał, nie wiedział jak powiedzieć tą informacje tak delikatnej osobie jaką jest Angeles. Znał ją od 2 lat i miał z nią niesamowite kontakty.. oczywiście jako dyrektor i najlepsza uczennica szkoły. Wiedział o niej dużo rzeczy. Tym bardziej ciężko mu było to powiedzieć.
- Angie, twoja siostra miała wypadek. - rzekł spokojnie. Blondynka patrzyła nadal na dyrektora. Czuła, że łzy napływają do oczu. Organizm jej słabł z sekundy na sekundę, lecz nadal czekała na jeszcze jedną odpowiedź.
- Przeżyła? - zapytała cicho, a dyrektor przełknął śline i pokręcił przecząco głową. Dziewczyna jedną ręką podtrzymała się ściany, a drugą zakrywała usta, z których można było słychać szlochanie.
- Angie, kochanie. - mówił do niej mężczyzna, lecz blondynka go nie słuchała. Przed oczami miała swą siostre, jej śpiew brzmiał w jej uszach, a na policzkach czuła jej delikatne dłonie. Dyrektor ze współczuciem patrzył na uczennice, która rozpada się emocjonalnie. Szybko wybrał numer do psychologa i pielęgniarki, gdyż Angie niespodziewanie upadła na podłoge tracąc przytomność.
- Helena, szybko przychodźcie pod gabinet. - wydarł się do komórki i podniósł blondynkę z podłogi.
- Mamo mogę wyjść? - zapytała dziewczynka, ubierając już swe złociste kalosze. Starsza kobieta weszła do przedpokoju i zapięła biały płaszczyk swej młodszej córki. Ucałowała ją w czółko i szepnęła do ucha.
- Poszukaj w ogrodzie Marii.. - poprosiła, a blondynka kiwnęła głową. Wyszła na powietrze, gdzie powitał ją wiatr i promienie słońca. Z zachwytem przyglądała się światu po ulewie. Skoczyła na jedną z kałuż i śmiejąc się, skakała aż do ogrodu. Po cichu otworzyła furtke i weszła na teren odgrodzony. Maria siedziała na ławce, patrząc na pole, znajdujące się poza domem.
- Maria. - w podskokach do brunetki podeszła dziewczynka, lecz jej entuzjazm znikł, widząc łzy na twarzy swojej siostry. - Co się stało? - zapytała blondynka i dłonią wytarła mokre policzki dziewczyny. Maria spojrzała na swoją młodszą siostrę i uśmiechnęła się, pomimo myśli, które od środka ją męczyły.
- Słuchaj.. Jutro wyjeżdżam na kilka lat do akademii muzycznej w Paryżu.. Musisz mi coś obiecasz.. - zaczęła brunetka, a blondynka patrzyła z iskierkami ciekawości w oczach. Jej zielone teczówki były bardzo jasne, przez co wywoływały u ludzi natychmiastowo uśmiech.
- No ty też musisz coś obiecać. - odparła blondynka siadając na kolanach siostry. Brunetka zaśmiała się, ale pokiwała głową na znak zgody.
- Na mały paluszek mi obiecaj, że spełnisz swoje marzenia. Dobrze? - brunetka odłożyła swą siostre na ziemię i kucnęła, by patrzeć wprost w oczy blondynki.
- Zgoda, ale ty mi obiecaj, że nigdy mnie nie opuścisz, będziemy miały stały kontakt i w ogóle. - powiedziała szczerze dziewczynka, a brunetka złapała jej mały palec mówiąc cicho 'obiecuje'. Blondynka też powiedziała to słowo i obie, trzymając się za ręce szły do domu.
Angie otworzyła oczy. W jej pokoju było ciemno, więcpatrzyła przez chwilę na jakiś punkt na ścianie. To był sen? Jej siostra żyje? Pamięta tylko, że upadła w szkole i nagle znalazła się tutaj. Blondynka delikatnie się uśmiechnęła, przypominając sobie dni, w których zasypiała na dywanie i magicznie budziła się w łóżku. Blondynka usiadła na łóżku i poczuła ból w czaszce. Złapała się za głowę i przymknęła powieki. Czyli to nie sen.. Upadek, wiadomość. Podniosła się z wysiłkiem z łóżka i odsłoniła rolety. Ku jej zdziwieniu na dworzu panował mrok. Zaciekawiona spojrzała na wyświetlacz telefonu, na którym widniała godzinę 2:30. Westchnąwszy cicho,, dziewczyna wybrała numer do rodziców, którzy dzwonili do niej, podczas gdy była nieprzytomna. U nich jest chyba 22, na bank nie śpią, pomyślała.
- Halo. - usłyszała rozstrzęsiony głos w słuchawce. Jej mama była załamana i nadal jest wiadomością o śmierci swej starszej córki.
- Mamo.. Jak się trzymasz? - zapytała Angie, z nadzwyczajnym spokojem. W środku smutek i cierpienie rozwalało po kolei narządy.
- Angie.. Ona miała męża, córkę, nas. Czemu akurat ona? - na myśl o rodzinie Marii, Angeles zadrżała. Nie mogła być na ślubie, była na wymianie zorganizowanej przez gimnazjum w Buenos Aires. Nawet nie wie jak wygląda Violetta. Ma jej zdjęcie tylko, z jej pierwszych urodzin.
- Bóg tak chciał. Jak oni się czują? German, Violetta? - zapytała, siadając z powrotem na łóżku, trzymając zdjęcie małej Violi w ręku.
- Viola pytała się o mame, a German.. zrzucił wszystko na mnie i ojca. Chcę wyjechać. - mama Angeles wybuchnęła płaczem, przez co sama ona się rozpłakała. Jak to będzie dalej? Cży ich życie się kompletnie zmieni? Czemu Bóg wybrał niewinna Marie? Pytania Angie, chyba już do końca życia będą siedzieć w jej głowie, bo nie ma nikogo, kto by na nie odpowiedział...
§¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤§
Ten kto nie czytał prologu to do niego zapraszam, bo są w nim rzeczy powiązane do tego rozdziału :)
Zaczynam troszkę smutno, ale za to niektórzy pewnie już się domyślają jak to będzie z Germangie. :)
Dziękuję za komentarze i przeczytanie.
kierałke.

Prolog.

Krople deszczu biły o okno, tworząc melodie pasujące do dzisiejszej pogody. Ludzie pozamykali się w domach, bo kto by chciał w taki dzień wyjść na powietrze, tym bardziej, że była niedziela. Dzień wolny od wszelkiej pracy. Dzieci patrzyły pusto w telewizor, rodzice również. Praktycznie każdy człowiek spędzał tak dzień i nie tylko wtedy, gdy padał deszcz. Mimo iż, inni ludzie z Europy, Azji czy też z Ameryki Północnej zazdrościło im pogody, krajobrazów, natury to oni jakoś zbytnio nie byli tym przejęci. Niektórzy oczywiście starali znaleźć zajęcie, lecz nie było wiele takich osób.
Siedmioletnia Angeles siedziała na parapecie patrząc na krople deszczu, które uderzały we wszystko co napotkają na drodze. Dziewczynka nigdy nie wiedziała jaki jest deszcz, gdyż gdy on padał siedziała w domu i tak jak zawsze obserwowała go odpowiadając na pytania. Czy okien to nie boli? Jak powstaje deszcz? Dlaczego zwykle ulice są puste, gdy on pada? Czy jest niebezpieczny? Ogólnie po co on? Blondynka zeszła z parapetu i sięgnęła po zeszyt w którym pisała swoje myśli oraz rysowała różne rzeczy. Usiadła na puszystym dywanie po środku pokoju i narysowała krople deszczu z uśmiechniętą buzią.
- Angie.. - podczas jej rysowania, do pokoju weszła brunetka. Siostra Angeles, zupełnie nie podobna do blondynki. Siedmiolatka z uśmiechem powitała siostre i pokazała jej swój rysunek. - Śliczne.. Jak ma na imię? - zapytała młodszą siostre Maria.
- Hmm. Kropelcia. - zaśmiała się słodko dziewczynka, kładąc się na swoim puszystym dywaniem. Zwykle na nim zasypiała i uważała to za magiczne, bo za każdym razem gdy się budziła, była w swoim łóżku.
- O czym myślisz? - zapytała brunetka dziewczynkę, która patrzyła na okno.
- Czemu deszcz powraca? - odwróciła wzrok na siostre, która zacisnęła wargi i myślała. Pytania blondynki zawsze były skomplikowane i niemożliwe. Wyrwane znikąd. Cieszyło to jej rodziców i brunetke, bo ważne dla nich było, żeby dziewczynka pytała o świat. Chcą by była mądra i znała więcej rzeczy o świecie niż przeciętne dziecko.
- To jest jego praca. Powtarza się, bo historia lubi się powtarzać, tym bardziej w pracy. - odpowiedziała ciekawie Maria. Blondynka usiadła na dywanie i podrapała się po głowie.
- A ty? Pracujesz?
- Nie.. Znaczy mam marzenie. Aby to marzenie się spełniło.. Muszę pracować. - odparła dziewczyna, a jej siostra przyglądała się, czekając na dalszą odpowiedź. - Chce zostać śpiewaczką, bo kocham śpiewać. - wytłumaczyła zgrabnie Maria. Wstała z podłogi i usiadła na łóżku. Blondynka uśmiechnęła się promiennie, ciesząc się, że siostra znalazła dla jej czas. Zwykle spędzała go na ćwiczeniu głosu, grania na pianinie, spotkaniach ze swoim chłopakiem..
- Też chce mieć marzenie. - siedmiolatka usiadła na kolanach swej siostry. Męczył ją fakt, że jej pietnastoletnia siostra ma marzenie i dąrzy do niego, a ona sama nie.
- Hmm.. Co kochasz robić?
- Śpiewać.. Tańczyć.. Uczyć się.. - wymieniła siedmiolatka, a Maria się uśmiechnęła. Nie wiedziała, że jej siostra śpiewa, tańczy. Z uczeniem to co innego. Za każdym razem, gdy Angie wracała z dworu rodzice kazali jej czytać, pisać. Nie ma się co dziwić, że umie płynnie czytać i ma wielki dobór słownictwa. Do tego teraz uczy się kaligrafi by jej pismo było piękne i wyraźne.
- To ćwicz to. - oznajmiła siostra, wstając wraz z blondynka z łóżka. - Śpiewaj, tańcz.. Rób to co kochasz. - musnęła palcem nos blondynki, na co dziewczynka zachichotała. Brunetka patrząc na młodszą siostre, wyszła z pokoju. Miała wyrzuty sumienia, że mało czasu spędza ze swą kochaną siostrą. Natomiast blondynka ponownie usiadła na parapecie, ciesząc się, że ktoś dał jej rade do przyszłości jej życia.
Maria zeszła po schodach i spojrzała na mame, która rozmawiała z ojcem, akurat o niej i Angie.
- Ją poślemy do dobrej szkoły muzycznej, a Angeles do akademii. - słysząc te słowa ojca, Maria przestraszyła się i postanowiła odsunąć naukę od Angie. Pamiętając o marzeniach siostry, teraz będzie starać się je spełnić, by Angie nie wylądowała tam gdzie nie powinna być.
§¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤§
Dziwny prolog, aczkolwiek najważniejsze, że jest.
Co się będzie dzialo dalej? Oczywiście - ma być Germangie, chociaż nie wiem kiedy. :D
Dziękuję za komentarze i przeczytanie.
kierałke.

wtorek, 28 stycznia 2014

Back in future ¤ Jednorazówka na podstawie filmu

Jednorazówka na podstawie filmu 'Back In Future', po polsku 'Powrót do przyszłości'.
Nie jest taka sama jak film, ale są podobni,bohaterzy między innymi Marty McFly oraz doktor Emmet Brown.
Opowiadanie/Jednorazówka jest napisane przeze mnie i nie życzę sobie jakiegokolwiek kopiowania.
Główną bohaterką jest Clara Castillo, córka Germangie, mieszkająca u doktora Brown'a, gdyż jej rodzice zostali zamordowani w roku 1991.
Co się będzie działo w tej jednorazówce? To już przeczytacie. :)
Powodzenia i miłego czytania. :*

Z dedykacją dla tych, którzy mają ciężkie życie.

12 października, 2008 rok.
- Doktorku, doktorku jesteś? - krzyk chłopaka można było usłyszeć w całym domu doktora Browna. Obijając sie o różne rzeczy na podłodze do pokoju wszedł Marty, trzymający swoją deskorolkę pod pachą.
- Einstein. - krzyknął imię psa, lecz usłyszał tylko ciszę. - Cholera. - mruknął, patrząc na kolejne machiny swego przyjaciela. Nagle do pokoju weszła blondynka, za którą Marty nie przepadał.
- Cześć Marty. - przywitała się niechętnie, kopiąc papiery walające się po podłodze.
- Hej Clara. - z równą niechęcią odpowiedział Marty. - Gdzie doktorek?
- Wyszedł w nocy. - odpowiedziała mu szybko blondynka i usiadła na wolnym krześle. Była piękna i ... samotna. Córka Germana i Angeles Castillo, który zginęli. Nawet ona nie wiedziała co się stało. Została przygarnięta przed doktora, który podobno niedawno przed śmiercią jej rodziców przeprowadził się do Buenos Aires z Hillvale. Mimo to ani Clara, ani Marty mu nie wierzą. Dziewczyna zwykle była przygnębiona, przez co Marty nie wiedział jak ją pocieszać.
Nagle w pokoju, rozległ się piskliwy dzwonek, co oznaczało, że ktoś dzwoni na telefon. Clara szybko wstała z krzesła i złapała pierwszą lepszą słuchawkę. Doktor miał wiele słuchawek telefonicznych, nikt nie wiedział czemu.
- Halo.. Doktorku, gdzie jesteś? - Marty nastawił ucho ciekawy rozmowy swego przyjaciela z nią.
- O 1 w nocy? Doktorku na pewno za dużo spirytusu nie wypiłeś? No dobrze, do zobaczenia. - odłożyła słuchawkę i spojrzała przerażona na Marty'ego. Chłopak podniósł pytająco brew. Clara już otworzyła usta, by powiedzieć, lecz wtedy w całym domu zabrzmiały dzwonki od zegarów naściennych, budzików elektrycznych i innych pierdół.
- O nie. - krzyknęła Clara, przypominająca sobie, że jeśli wybiła godzina ósma, jest dwadzieścia pięć po niej. Przeklęty doktor, który sprawdzał równość zegarków, opóźniających się o dwadzieścia pięć minut.
- Co jest? - zapytał Marty, nieświadomy tego co się stało. Nie lubił się spoźniać do szkoły, odkąd dyrektorem został Gregorio. Patrzył jak Clara bierze torbę i zakłada w pośpiechu buty.
- Jak to co? Doktor ustawił tak zegarki, że teraz jest ósma dwadzieścia pięć. - krzyknęła i łapiąc dłoń Marty'ego wybiegła z domu. Nie zamykała, bo i tak każdy się bał posiadłości Brown'a. Marty rzucił deskorolkę i już miał odjechać, lecz przypomniał sobie, że Clara również spóźni się do szkoły. Zacisnął wargi i podał dłoń blondynce.
- Chodź.. Dzisiaj pojedziesz ze mną.. - wspólnie ustawili się na deskorolce i jakimś cudem ruszyli do szkoły. Clara nie przepadała, za tego typu pojazdami, ale w duchu nie chciała spotkać Gregoria.
- Szybko. - zeszli z deskorolki i już mieli wchodzić głównym wejściem, lecz przeszkodziła im Francesca.
- Nie tędy.. Gregorio widać zrezygnował z zajęć i chodzi po korytarzu jak głupi. - wytłumaczyła włoszka, łapiąc dłonie Marty'ego i Clary. Prowadziła ich na tył szkoły, gdzie znajdowało się wejście. Chłopak się zaśmiał, a dziewczyny spojrzały na niego zdziwione.
- Coś cię rozśmieszyło? - zapytała Clara, zakładając ręce na piersi, by wyglądać poważnie.
- No bo.. Nie ważne. - machnął rękę, myśląc, że dziewczyny tego nie zrozumieją. Szatynka wywróciła oczami i otworzyła tylne drzwi. Weszli szybko do budynku i cicho szli w stronę sali, gdzie mają lekcje.
- Ooo państwo, gdzie się wybierają? - usłyszeli pukanie znanej każdemu piłeczki oraz głos należący do dyrektora. Wszyscy odwrócili się w stronę Gregoria, który był niezadowolony z faktu, że się spóźnili.
- Ja wszystko wyja.. - zaczął Marty, lecz mężczyzna przerwał mu gestem dłoni.
- Żadnych wyjaśnień.. Proszę, proszę.. Clara Castillo, bawisz się w własną matkę? - wycedził Gregorio przez zęby, a dziewczyna zacisnęła ręce w pięści. - A może w ojca.. - dodał. Odwrócił się w stronę Francesci, która ze spuszczoną głową patrzyła w swoje buty.
- Ninją to ty nie będziesz. - mruknął do niej Gregorio i pokazał głową, by już poszła. Clara też już powinna iść, ale została z Marty'm.
- McFly. Przyjaciel tego pomyleńca, nie mówiąc już o Clarze. - spojrzał w szklane oczy dziewczyny. Była zła i.. sama nie wiedziała. Nienawidziła tego jak ktoś mówił coś złego o jej rodzicach.
- Jeśli pochodzisz z Hillvale to nie znaczy, że możesz robić co ci się żywie podoba. Powodzenia na przesłuchaniu, a teraz jazda mi stąd. - krzyknął Gregorio, a Clara i Marty ruszyli do sali. Pierwszy raz chłopak w duchu dziękował blondynce, że została przy nim.
##########
- Przez tego pieprzonego dyrektorcia nie wystąpię. - narzekał Marty, idąc wraz z Clarą do ruin jakiegoś budynku. Blondynka utulona płaszczem, kiwała tylko głową, słuchając marudzeń chłopaka. - Po co tak w ogóle doktorek nas tu sprowadził? - zapytał, patrząc na ruiny budynku. Oboje stanęli przed wielką tablicą leżącą na ziemi.
Clara przykrzywiając głowę, przeczytała napis.
- Studio On Beat.
Marty zmrużył oczy i nad czymś myślał. Przypomina mu coś ta nazwa, tak samo Clarze coś świta. Przerwało im szczekanie psa. Spojrzeli w głąb rozwalonego budynku, gdzie na progu siedział Einstein - pies pana Brown'a. Blondynka podbiegła do niego i zaczęła mierzwić jego sierść. Marty poklepał tylko psa, po głowie.
- Marty, Clara to wy? - usłyszeli szept doktora.
- Tak, spokojnie. - rzekła blondynka i weszli do środka. Doktorek zamienił tą ruinę w miejsce naukowych badań. Po środku stał samochód - DeLorean z lat 80. co, przeprawiło Marty'ego o nie małe dreszcze.
- Doktorku skąd go masz? - zapytał dotykając auta, jak jakiegoś skarbu. Doktor spojrzał zza chroniących oczy okularów na swego młodszego przyjaciela.
- Kupiłem. - powiedział po chwili i nadal majstrował coś przy aucie. Podczas, gdy Marty zachwycał się autem Clara patrzyła na to niebywałe miejsce. Od zewnątrz wygląda strasznie, a w środku.. Pięknie.
- Posłuchajcie mnie.. - zwrócił się do dzieciaków, które w końcu spojrzały na doktora Brown'a. - To co tu widzicie.. To nic innego jak wehikuł czasu. - wypowiedział powoli dwa ostatnie słowa, a nastolatki patrzyli na Emmeta jak na idiotę.
- Wehikuł czasu! Haha, doktorku, spirytus panu nie służy. - zaśmiał się głośno, lecz spoważniał widząc minę doktora. Clara dotknęła auta i spojrzała na doktora, który obserwował jej ruchy. Wehikuł czasu...
- Po co? - zadała pytanie, które od dłuższej chwili ją dręczyło. Doktorek oparł się o ścianę i założył biały fartuch.
- Chodzi o to.. By dowiedzieć się o przyszłości albo przeszłości. - krzyknął, patrząc w jakiś punkt na ścianie. Szalony uśmiech doktora przywrócił Marty'ego na ziemię.
- To co jedziemy.. - potarł ręce, lecz doktorek zagrodził mu drogę.
- Tylko ja.. - wlepił wzrok w jakieś auto, które kierowało się w kierunku Studia. - Wsiadajcie i uciekajcie, szybko! - zaczął się wydzierać i popychać Clare i Marty'ego w stronę auta. Chłopak usiadł za kierownicą, a Clara obok niego. To nie był normalny samochód. Doktor włączył jakiś machanizm i na ekranie pojawiły się trzy daty.
- Chciałem wam pomóc.. Głównie tobie Claro, ale teraz musicie sami sobie poradzić. - wytłumaczył doktorek szybko i wrzucił coś na tył auta. Przerażona Clara poczuła, że trzęsą się jej ręce, a wzrok staje się zamglony.
- Nie jedzie pan z nami? - zapytał Marty, patrząc smutnym wzrokiem w stronę siwego faceta. Doktor pokręcił przecząco głową i zaczął uciekać do tyłu.
- Wciśnij gaz i powodzenia. - krzyknął w ostatniej chwili, a Marty posłusznie wykonał polecenie doktora. Ruszyli. Wskaźnik prędkości wskazywał na razie 20,5.
- Przypominam sobie. To coś musi wskazywać 88.8 kilometrów na godzinę. - krzyknęła olśniona wspomnieniem o rozmowie doktora z psem. Marty wcisnął gaz mocniej i skręcił w inną uliczkę, czując, że za nimi jedzie tajemniczy wóz.
- Super.. LaFontaine. - walnął w kierownice Marty i zmienił bieg. Wskaźnik teraz wskazywał 50,7.
- Jeszcze trzydzieści osiem i jeden. -  wykrzyczała do chłopaka, który patrzył na swoje lusterko.
Nagle przy aucie zaczęły błyskać niebieskie pioruny, wskaźnik wskazywał 88,7. Ulica, przy której były wielkie wieżowce, zamieniła się w wiejską drogę. Clara zaskoczona patrzyła w okno. Nie wierzyła w to co się stało. Marty również zaskoczony zatrzymał auto. Blondynka powoli wysiadła z DeLoreana i patrzyła na drzewa, które otaczały drogę. Jej wzrok skupił się na tablicy oznajmującej, że Buenos Aires znajduje jeden kilometr dalej.
- Marty, MARTY. - wykrzyczała imię chłopaka, a gdy ten znalazł się przy niej, złapała jego ramię i pokazała mu tabliczkę.
- Przecież jesteśmy w Buenos Aires. - mruknął zniesmaczony reakcją Clary. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że Marty nic nie rozumie. Wściekła wyjęła płaszcz z auta i ruszyła drogą w kierunku stolicy Argentyny.
- Hej, gdzie idziesz? - usłyszała krzyk Marty'ego, więc zatrzymała się i z poważną miną spojrzała na chłopaka.
- Nie rozumiesz nic? Czy to było normalne? - wskazała na auto. Marty pokręcił przecząco głową. - Schowaj auto i chodź. - poprosiła chłopaka i wolnym krokiem ruszyła drogą. Chłopak wyjął kilka rzeczy z auta i słysząc krzyk Clary, podbiegł do niej.
- Proszę. - podał Clarze jej telefon, który nie miał zasięgu. Przeklnęła cicho i tym razem szybciej ruszyła w stronę BA.
##############
- To jest.. - zaczęła Clara.
- Niesamowite. - dokończył za nią Marty, patrząc na centrum stolicy Argentyny. Blondynka z rozdziawioną buzią patrzyła na budynki, które teraz są poniszczone albo zostały z nich tylko ruiny..
- Przepraszam, mogę się zapytać który dzisiaj? - zaczepił chłopak, jednego z przechodniów.
- 12 wrzesień roku 1991. - oznajmił i ruszył dalej. Marty spojrzał na towarzyszke, która przerażona patrzyła po ludziach.
- Musimy znaleźć doktorka. - powiedziała i łapiąc dłoń Marty'ego ruszyła do jej dzielnicy. Droga nie zajęła zbyt długo, lecz była bezsensu. Clara nie mogła uwierzyć, że jej domu w ogóle nie ma. Ogólnie dzielnicy nie ma.
- Tu powstanie dzielnica Santa Rijo dzięki inżynierowi Germanowi Castillo.. Marty, nie ma mojego do.. Zaraz.. - Clara powróciła do liter na tablicy. Przełknęła śline i szybko pokazała Marty'emu nazwisko, które ona sama teraz ma.
- Ulica Rosa 13.. Super. - mruknął Marty, wiedząc, że długa droga do biura Castillo.
- Ale nie możemy tam iść.. Jak myślisz, jak on zaeraguje na dwóch nastolatków mówiących, że są z przyszłości. - zatrzymała go blondynka i chwilę myślała. Są w przeszłości. W roku 1991. Doktorek podobnież jeszcze tu nie mieszka. Albo..
- Musimy znaleźć doktorka, musimy. - oświadczyła i ruszyła z powrotem do centrum. Marty niechętnie, ale również ruszyl. Pytane przechodnie nie wiedziały o kogo chodzi.. Tylko jedną kobieta wiedziała.
- Doktor Emmet Brown? To mój dobry znajomy.. - zaśmiała się. - Jestem Angie Carrara. - przedstawiła się blondwłosa kobieta, a Clara zadrżała. To jej matka. Doktor opowiadał co nieco o niej. Teraz mogła ją poznać we własnej osobie.
- Ja.. Ja.. - jąkała się blondynka.
- Jestem Marty McFly, a to moja.. przyjaciółka Clara Cast.. Castlo. - skłamał Marty i podał rękę zdziwionej kobiecie. Angie uśmiechnęła się zachęcająco do obu nastolatków. Była niesamowita z poznawaniem nowych ludzi, tymbardziej nastolatków. Jej uroda oraz sposób mówienia do ludzi też imponował nie tylko Marty'ego, ale też Clare. Po jakimś czasie drogi udało się dotrzeć do domu pana Brown'a.
- To tutaj.. - powiedziała, patrząc na mały, aczkolwiek zadbany od zewnątrz domek. Clara patrzyła na budynek zamyślona. Czemu doktor ją okłamał?
- Dzięki Angie. - objął ją przyjacielsko Marty, a blondynka się zaśmiała.
- Do usług.. Jak coś mieszkam u mojego szwa.. Znaczy narzeczonego, naprzeciwko. - pokazała piękną wille i machając poszła do niego. Blondynke zaciekawiło nie tylko kłamstwo doktorka, ale też pomylenie się Angie. Szwa.. Narzeczonego. Marty niepewnie zadzwonił domofonem do domu i wtem rozległ się krzyk.
- Nie zapłacę za podatki, ani prąd, ani wode.. Mnie tu nie ma. - usłyszeli i zdziwieni popatrzyli po sobie. Clara wyjęła z kieszeni płaszcza spinkę i delikatnie, by nie uszkodzić zamka otworzyła drzwi. W domu panowała ciemność oraz brud. Różne rzeczy walały się po podłodze. Nie zdziwiło to Clary, gdyż taki sam bałagan panował w ich roku.
- Doktorku. - powiedziała otwierając kolejne drzwi. Pomieszczenie to było największe i jako jedyne oświetlone i w miarę uporządkowane. Pan Brown siedział po drugiej stronie biurka, myśląc nad czymś zdenerwowany.
- Doktorku. - Marty wrzasnął do niego, a ten poderwał się z miejsca i rozkojarzony patrzył to na Clare, to na Marty'ego.
- Kim wy jesteście? Ty.. - wskazał na Clare, która oparta o ścianę patrzyła przerażona na zmęczonego doktora. - Przypominasz mi moją kochaną Angie.. - powiedział i podszedł do blondynki.
- No właśnie, doktorku.. Niech pan usiądzie i wszystko panu wytłumaczymy. - rzekł Marty, a mężczyzna usiadł na fotelu, zachęcając obojga, by też usiedli. Nastolatkowie wszystko szybko opowiedzieli, lecz doktorek z trudnością przyswajał swoje odpowiedzi. Clara znudzona wytłumaczeniami Marty'ego włożyła ręce do kieszeni płaszczu.
- My.. Jesteśmy.. Z.. Roku.. Dwa.. Tysiące.. Trzynastego. - powiedział powoli chłopak, a doktorek przybliżył twarz do ucha Marty'ego.
- Gówno prawda. - szepnął i zaśmiał się, zrywając się z miejsca. Clara nadal trzymając ręce w płaszczu poczuła coś szorstkiego, więc szybko to wyjęła. Tym czymś był kawałek papieru, a blondynka dobrze wiedziała jakiego.
- Doktorze, niech pan zaczeka. - poprosiła blondynka, rozwijając kawałek papieru i podając go mężczyznie. Emmet wziął od niej list i zaczął cicho czytać. Już był zdziwiony, gdy zobaczył własne pismo..
- German i Angie umrzą? Ty ich córką? Ja wynalazłem wehikuł czasu? - Doktor niespodziewanie osunął się na podłoge, mdlejąc. Marty ukucnął szybko przy nim i kilka razy uderzył w policzek.
- Zemdlał.. Ale to doktorek mogliśmy się tego spodziewać. - zwrócił wzrok na Clare, która była bardzo zamyślona. To stąd ten brzuch u jej mamy!
- Jestem w brzuchu Angie. - powiedziała z lekkim uśmiechem, poprawiając kosmyk włosów. Marty zaczął przeglądać różne papiery i zdjęcia doktora, aż w końcu znalazł to czego potrzebował.
- Patrz.. To moja rodzina.. I Emmet. - pokazał Clarze jego rodzine i przez chwilę myślała.
- Dlaczego on nas okłamał? - zapytała i nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Nastolatkowie spojrzeli na siebie i spanikowani próbowali obudzić doktora, niestety na marne. W końcu Clara poszła otworzyć drzwi, za którymi stała Angie.
- Oo, witaj Claro, czy jest doktorek? - zapytała, trzymając się swojego brzucha. Clara nie mogła uwierzyć, że właśnie rozmawia ze swoją mame, że jest w jej brzuchu. Do niej to jeszcze nie dochodziło.
- Jest, ale śpi. - powiedziała szybko, wpuszczając swą mamę do środka.
- Ostatnio tu porzadek robiłam.. Eh, cały Emmet. - zaśmiała się i weszła do gabinetu. Nastolatka szła za nią, myśląc o tej całej sytuacji.. Jak ona umarła wraz z Germanem?
- Hej Angie.. - nagle z innego pokoju wszedł Marty, a doktorek już nie spał na podłodze. Ogólnie nie było go w gabinecie. Blondynka rozejrzała się po gabinecie i ciężko westchnęła.
- Chciałam się zapytać czy wpadnie do nas na obiad, ale jak śpi.. To może wy wpadniecie, co? - zaproponowała dzieciakom, na co one przytaknęły. Marty głównie z powodu burczenia brzucha, a Clara z ciekawości jej ojca i siostry - Violetty, o której słyszała nie tylko z opowiadań doktora, ale też z telewizji. Wspólnie wyszli z domu i wysłuchując opowieści Angie o Studiu, gdzie uczyła przed urlopem i też gdzie studiuje jej siostrzenica Violetta. Clara nie widziała jej na żywo, wyobrażała ją sobie z opowieści doktorka, ale wtedy jeszcze Violetta nie uczestniczyła w różnych programach muzycznych.
- Wchodźcie. - otworzyła drzwi i zaprosiła do środka. Willa tak jak na zewnątrz, była ogromna w środku. Salon był przyozdobiony, a do innych pomieszczeń prowadziły rozsuwane drzwi jak i schody na górę.
- Angie, to ty? - po schodach zbiegł nie kto inny jak German Castillo, światowej sławy inżynier i ojciec Clary. Dziewczyna otworzyła szeroko usta, ale szybko je zamknęła dzięki szturchnięciu Marty'ego. Mężczyzna podszedł do swej narzeczonej i pocałował ją czule. Angie mogła się jemu poddać, lecz szybko się oderwała, pamiętając o swoich gościach. Clara widząc miłość pomiędzy jej rodzicami poczuła niesamowite szczęście, widząc to na własne oczy.
- Kochanie.. Poznaj przyjaciół doktora Marty'ego i Clare. - uśmiechnęła się do nastolatków, a pan domu najpierw ucałował grzbiet dłoni dziewczyny, a później uścisnął dłoń Marty'ego.
- Miło mi was poznać. - odparł uprzejmie, patrząc w oczy Clary. Dziewczyna nieśmiało odwróciła wzrok, patrząc na dom.
- Ładny dom. - wybełkotała zawstydzona, a German z uśmiechem na twarzy zaprowadził ich w głąb salonu.
- Dziękujemy, ale to nie moja zasługa, tylko.. - nie dokończył, gdyż Angie położyła rękę na ramieniu swojego narzeczonego. Kogo? Krzyczała w myślach Clara, lecz nie usłyszała odpowiedzi.
- Można się czegoś napić? - zapytał Marty, a Angie pokazała mu drzwi od kuchni. Chłopak delikatnie popchnął blondynkę i wspólnie udali się do kuchni.
- Ona ma takie oczy jak ty. - niemalże krzyknęła Angie, gdy nastolatki zniknęły za drzwiami kuchni.
- A włosy miała identyczne do twoich. - przytaknął German, głaszcząc puszyste blond włosy swej narzeczonej.
- Niesamowite.. - mruknęła Angie, patrząc na drzwi kuchni. Tymczasem Marty wraz z Clara nie wiedzieli co zrobić. Skąd wziąć kubki? Napój? Cokolwiek..
- Dobra, zaraz nie wytrzymam i napije się z kranu. - oświadczył Marty, myśląc, że rozśmieszy tym swą towarzyszkę. Jednak ona była myślami przy swoich rodzicach. Jest tutaj z nimi, tylko szkoda, że nie wiedzą kim ona jest.
- Dzień dobry.. A kim państwo są? - nagle do kuchni weszła starsza pani, mniej więcej o kilka lat młodsza od doktorka, z czarnymi lokami do ramion oraz fartuszkiem.
- To jest Marty i Clara, przyjaciele doktora. - odpowiedział za nich inżynier, kładąc swe ręce na ich ramionach. Dziewczyna przełknęła śline i wymusiła uśmiech na swojej twarzy. Tak samo postąpił Marty. Po chwili zostali po szklance soku pomarańczowego i jednym duszkiem wypili całą zawartość szklanki.
- Nie piliście z tydzień? - zaśmiała się gosposia, biorąc od nich puste szklanki. Clara się delikatnie uśmiechnęła i złapała swego przyjaciela za rękaw i wyszła do jadalni.
- Musi zrobić tak, by oni nie umarli. - oznajmiła mu dziewczyna, a chłopak chwilę się zamyślał.
- Ale.. Patrz. - wskazał na okno, za którym stała dwójka osoba. Facet z kobietą.
- LaFontaine. - szepnęła zaskoczona ich obecnością Clara.
- Siadajcie. - z kuchni wyszła Olga, niosącdwie tacę z jedzeniem. Nastolatki posłusznie usiedli przy stole i czekali na pozostałych domowników. Angie z niemałą trudnością usiadła przy stole, a German obok niej trzymając dłoń blondynki.. Clara z uśmiechem na ustach patrzyła na swoich rodziców.
- Smacznego. - nagle do stołu dosiadła brunetka i po chwili dopiero zauważyła gości.
- Jestem Clara, a to Marty.. Przyjaciele pana Brown'a. - wyjaśniła Claraszybko, a Violetta się zaśmiała.
- Doktorek.. - powiedziała i zaczęła nakładać jedzenie.
############
19 październik 1991 roku
- Widzisz ich? - zapytała szeptem Clara, siedząc wraz z Marty'm w aucie doktorka. Chłopak pokiwał głową i Clara wybrała numer policji. Tak.. Nastolatki obmyślili plan, by bliźniaki LaFontaine wpadli w sidła policji i nie zrobili krzywdy nikomu. Gdy dziewczyna podała adres, zadowolona rozsiadła się w fotelu i przybiła piątkę ze swoim przyjacielem. Teraz dzięki tej podróży są najlepszymi przyjaciółmi. Działają razem, w ogóle sie nie rozdzielają.
- Clara.. Wyjmij list od doktorka z przyszłości. - poprosił Marty, patrząc jak policja zgarnie LaFontaine. Dziewczyna posłusznie wyjęła papier, podając swojemu przyjacielowi. Marty wodził wzrokiem po liście i zdumiony pokazał na kartkę. Clara spojrzała na nią i równie zdziwiona czytała po cichu. List zmienił swoją treść. Doktorek napisał, że czeka na nasz przyjazd z wakacji i zaprasza mnie z rodzicami na kolacje. Do tego zamieścił zdjęcie.
- Marty.. Oni żyją, oni są.. Udało się, udało. - wtuliła się ze łzami w oczach w swojego przyjaciela. Nie mogła w to uwierzyć. Nikt jej nie uwierzy. Te historie o przeszłości, bedzie mogła wspominać tylko ze swoim przyjacielem i może doktorem. Wyszli z auta i już mieli wchodzić do domu doktora - który użyczył im,noclegu - lecz usłyszeli krzyk Violetty.
- Marty, Clara. - dziewczyna zdyszana podbiegła do przyjaciół. - Angie wróciła ze szpitala, szybko chodźcie. - złapała ich za ręce i pociągnęła do domu. Od razu gdy weszli udali się do sypialni, gdzie Angie siedziała ze swoim dzieckiem.
- Byłaś słodka jako dziecko. - szepnął jej do,ucha Marty, a dziewczyna się zaśmiała.
- Jak ma na imię? - zapytała Violetta, kucając przy Angie i dotykając paluszków dziecka. Kobieta podniosła głowę na własną córkę i rzekła.
- Spodobało mi się to imię.. Więc ma na imię Clara. A to dzięki tobie. - wstała z dzieckiem i przybliżyła się do starszej Clary. Dziewczyna z uśmiechem na ustach przyjrzała się sobie.
- Słodka jesteś. - rzekła, po czym wróciła do Marty'ego. - Angie, Violetto.. Muszę wam powiedzieć, że... My wracamy do naszego kraju. - powiedziała zakłopotana patrząc na swojego towarzysza. Marty kiwnął smutno głową, bo musiał przyznać, że polubił ten rok.
- Ohh.. - Angie włożyła małą Clare do łóżeczka i podeszła najpierw do Marty'ego.
- Ładna z was para. - szepnęła mu do ucha, gdy ona go uścisnęła. Chłopak się zarumienił i podziękował. Tymczasem Violetta ściskała Clare, którą mimo tych kilku dni uważała za świetną przyjaciółke.
- Będę tęsknić. - powiedziała wzruszona, a blondynka się uśmiechnęła.
- Jeszcze się spotkamy. - powiedziała szczerze. Clara spojrzała na Angie, która z troską patrzyła w czekoladowy oczy swojej córki. Nieświadomie oczywiście..
- Dbaj o nią, nie złość się, kochaj Germana, troszcz się i bądź sobą. - wymieniła dziewczyna i poczuła, że oczy są przepełnione łzami.
- Eh.. Zrobię wszystko. - po policzkach Angeles płynęły łzy, ale to jej nie przeszkadzało, by przytulić swą młodszą przyjaciółkę. ,- Powodzenia w twoim życiu. - rzekła, po oderwaniu się od niej. Marty wraz z Clara zeszli na dół i już mieli wychodzić, lecz usłyszeli dobrze znany głos.
- Clara, Marty.. - odwrócili się w stronę pana domu, który przytulił ich oboje. - Dziękuję za wszystko.. Wiecie zgarnęliście LaFontaine..
- Już wiesz? - zapytała, śmiejąc się Clara.
- Ja wszystko wiem. - musnął palcem jej ust i poczochrał włosy Marty'ego. Traktuje ich jak dzieci, lecz w duchu cieszą się, że tak ich docenia.
- Dbaj o Angie. - krzyknęła Clara, gdy wyszła z domu. - Spotkamy się za kilka minut. - szepnęła do siebie.
- Będę mógł do ciebie przyjść? - zapytał Marty, a ja się zaśmiałam i kiwnęłam glowa. Przechodząc przez ulicę usłyszeliśmy grzmot i przystraszeni wyladoliśmy w swoich ramionach.
- Przepraszam. - mruknęłam z uśmiechem, patrząc w oczy Marty'ego.
- Nic się nie stało. - odpowiedział i już miał ją pocałować, gdy przerwał mu głos doktorka.
- Koniec tych romansów.. Do auta szybko, tak jak się spodziewałem jest burza. - przerwał Emmet, popychając ich w stronę DeLoriana. Gdy weszli doktorek zaczął im wszystko tłumaczyć. Muszą jechać prostą ulicą, aż do drutu, który jest zamontowany przy skrzyżowaniu. Gdy dotkną go ma uderzyć piorun w jedno z drzew, gdzie jest przymocowany drut. Piorun da moc kilku tysięcy bajtów, dzięki czemu wehikuł będzie mógł przenieść się w czasie. Dzień i godzinę mają ustawione na tą kiedy się przenieśli.
- Musicie osiągnąć 88,8 kilometrów na godzinę. Powodzenia. - salutował doktorek, po czym odszedł na bok. Marty zamknął drzwi, tak samo Clara, po czym ruszyli. Muszą osiągnąć 88,8.
- Wcisnij ten gaz. - krzyknęła Clara, widząc, że już dojeżdżają, a wskaźnik wskazuje 76,8 kilometrów na godzinę.
- Już, dawaj, złomie. - krzyknął spocony i przerażony chłopak. (kocham muzykę z filmu więc tu pasuje - TUUUTUTUTUTUTUTUTUUUUUUTUTUTUTUTUTUTU)
Nagle tak jak poprzednio zaczęły błyskać pioruny, a DeLorean znalazł się na ulicy, gdzie mieszka doktor.
Clara szybko wyszła z auta i wbiegła do domu doktorka. Na progu usłyszała śmiech i znany jej głos. Za nią wbiegł Marty i oboje weszli do salonu. Doktorek siedział przy stole, a przy nim..
- Oo cześć córeczko, Marty. - przywitała się Angie, obok której siedział German.
- Zemdleje ze szczęścia. - wybełkotała bardzo szczęśliwa Clara i pobiegła do rodziców, których mocno uściskała. Do Marty'ego podszedł doktorek i poklepał po ramieniu.
- Brawo. Zobacz jaka jest szczęśliwa. - chłopak spojrzał na Clare, która siedziała na kolanach swego ojca, a Angie śmiała się dyskutując z własną córką.
- Oby zawsze taka była. - odpowiedział Marty i podszedł do Clary, która wstała i pociągnęła go na bok.
- Na czym to skończyliśmy? - zapytała, udając, że nie pamięta. Marty z uśmiechem na ustach, objął ją w talii i delikatnie dotknął wargami jej ust. Z nieśmiałej i smutnej dziewczyny, zmieniła się w odważną i szczęśliwą. Clara i Marty do końca życia zapamiętają tą podróż.
Jaki jest tego morał? Moim zdaniem jakiś się znajdzie..
Dzięki rodzicom nasze życie jest lepsze i widzimy go w lepszych barwach, a bez nich byśmy sobie nie poradzili.
*****************
Długa i najdłuższa moja praca. :)
Wiem, że jest bez ładu i składu, ale bardzo lubię film i aktorów/postacie w nim grające.
Michael J. Fox jako Marty McFly :)
Christopher Loyd jako doktor Emmet Brown :D
Dziękuję za przeczytanie i zostawioną opinie.
Łapcie Marty'ego/Micheal'a!
kierkałke.