Jednorazówka na podstawie filmu 'Back In Future', po polsku 'Powrót do przyszłości'.
Nie jest taka sama jak film, ale są podobni,bohaterzy między innymi Marty McFly oraz doktor Emmet Brown.
Opowiadanie/Jednorazówka jest napisane przeze mnie i nie życzę sobie jakiegokolwiek kopiowania.
Główną bohaterką jest Clara Castillo, córka Germangie, mieszkająca u doktora Brown'a, gdyż jej rodzice zostali zamordowani w roku 1991.
Co się będzie działo w tej jednorazówce? To już przeczytacie. :)
Powodzenia i miłego czytania. :*
Z dedykacją dla tych, którzy mają ciężkie życie.
12 października, 2008 rok.
- Doktorku, doktorku jesteś? - krzyk chłopaka można było usłyszeć w całym domu doktora Browna. Obijając sie o różne rzeczy na podłodze do pokoju wszedł Marty, trzymający swoją deskorolkę pod pachą.
- Einstein. - krzyknął imię psa, lecz usłyszał tylko ciszę. - Cholera. - mruknął, patrząc na kolejne machiny swego przyjaciela. Nagle do pokoju weszła blondynka, za którą Marty nie przepadał.
- Cześć Marty. - przywitała się niechętnie, kopiąc papiery walające się po podłodze.
- Hej Clara. - z równą niechęcią odpowiedział Marty. - Gdzie doktorek?
- Wyszedł w nocy. - odpowiedziała mu szybko blondynka i usiadła na wolnym krześle. Była piękna i ... samotna. Córka Germana i Angeles Castillo, który zginęli. Nawet ona nie wiedziała co się stało. Została przygarnięta przed doktora, który podobno niedawno przed śmiercią jej rodziców przeprowadził się do Buenos Aires z Hillvale. Mimo to ani Clara, ani Marty mu nie wierzą. Dziewczyna zwykle była przygnębiona, przez co Marty nie wiedział jak ją pocieszać.
Nagle w pokoju, rozległ się piskliwy dzwonek, co oznaczało, że ktoś dzwoni na telefon. Clara szybko wstała z krzesła i złapała pierwszą lepszą słuchawkę. Doktor miał wiele słuchawek telefonicznych, nikt nie wiedział czemu.
- Halo.. Doktorku, gdzie jesteś? - Marty nastawił ucho ciekawy rozmowy swego przyjaciela z nią.
- O 1 w nocy? Doktorku na pewno za dużo spirytusu nie wypiłeś? No dobrze, do zobaczenia. - odłożyła słuchawkę i spojrzała przerażona na Marty'ego. Chłopak podniósł pytająco brew. Clara już otworzyła usta, by powiedzieć, lecz wtedy w całym domu zabrzmiały dzwonki od zegarów naściennych, budzików elektrycznych i innych pierdół.
- O nie. - krzyknęła Clara, przypominająca sobie, że jeśli wybiła godzina ósma, jest dwadzieścia pięć po niej. Przeklęty doktor, który sprawdzał równość zegarków, opóźniających się o dwadzieścia pięć minut.
- Co jest? - zapytał Marty, nieświadomy tego co się stało. Nie lubił się spoźniać do szkoły, odkąd dyrektorem został Gregorio. Patrzył jak Clara bierze torbę i zakłada w pośpiechu buty.
- Jak to co? Doktor ustawił tak zegarki, że teraz jest ósma dwadzieścia pięć. - krzyknęła i łapiąc dłoń Marty'ego wybiegła z domu. Nie zamykała, bo i tak każdy się bał posiadłości Brown'a. Marty rzucił deskorolkę i już miał odjechać, lecz przypomniał sobie, że Clara również spóźni się do szkoły. Zacisnął wargi i podał dłoń blondynce.
- Chodź.. Dzisiaj pojedziesz ze mną.. - wspólnie ustawili się na deskorolce i jakimś cudem ruszyli do szkoły. Clara nie przepadała, za tego typu pojazdami, ale w duchu nie chciała spotkać Gregoria.
- Szybko. - zeszli z deskorolki i już mieli wchodzić głównym wejściem, lecz przeszkodziła im Francesca.
- Nie tędy.. Gregorio widać zrezygnował z zajęć i chodzi po korytarzu jak głupi. - wytłumaczyła włoszka, łapiąc dłonie Marty'ego i Clary. Prowadziła ich na tył szkoły, gdzie znajdowało się wejście. Chłopak się zaśmiał, a dziewczyny spojrzały na niego zdziwione.
- Coś cię rozśmieszyło? - zapytała Clara, zakładając ręce na piersi, by wyglądać poważnie.
- No bo.. Nie ważne. - machnął rękę, myśląc, że dziewczyny tego nie zrozumieją. Szatynka wywróciła oczami i otworzyła tylne drzwi. Weszli szybko do budynku i cicho szli w stronę sali, gdzie mają lekcje.
- Ooo państwo, gdzie się wybierają? - usłyszeli pukanie znanej każdemu piłeczki oraz głos należący do dyrektora. Wszyscy odwrócili się w stronę Gregoria, który był niezadowolony z faktu, że się spóźnili.
- Ja wszystko wyja.. - zaczął Marty, lecz mężczyzna przerwał mu gestem dłoni.
- Żadnych wyjaśnień.. Proszę, proszę.. Clara Castillo, bawisz się w własną matkę? - wycedził Gregorio przez zęby, a dziewczyna zacisnęła ręce w pięści. - A może w ojca.. - dodał. Odwrócił się w stronę Francesci, która ze spuszczoną głową patrzyła w swoje buty.
- Ninją to ty nie będziesz. - mruknął do niej Gregorio i pokazał głową, by już poszła. Clara też już powinna iść, ale została z Marty'm.
- McFly. Przyjaciel tego pomyleńca, nie mówiąc już o Clarze. - spojrzał w szklane oczy dziewczyny. Była zła i.. sama nie wiedziała. Nienawidziła tego jak ktoś mówił coś złego o jej rodzicach.
- Jeśli pochodzisz z Hillvale to nie znaczy, że możesz robić co ci się żywie podoba. Powodzenia na przesłuchaniu, a teraz jazda mi stąd. - krzyknął Gregorio, a Clara i Marty ruszyli do sali. Pierwszy raz chłopak w duchu dziękował blondynce, że została przy nim.
##########
- Przez tego pieprzonego dyrektorcia nie wystąpię. - narzekał Marty, idąc wraz z Clarą do ruin jakiegoś budynku. Blondynka utulona płaszczem, kiwała tylko głową, słuchając marudzeń chłopaka. - Po co tak w ogóle doktorek nas tu sprowadził? - zapytał, patrząc na ruiny budynku. Oboje stanęli przed wielką tablicą leżącą na ziemi.
Clara przykrzywiając głowę, przeczytała napis.
- Studio On Beat.
Marty zmrużył oczy i nad czymś myślał. Przypomina mu coś ta nazwa, tak samo Clarze coś świta. Przerwało im szczekanie psa. Spojrzeli w głąb rozwalonego budynku, gdzie na progu siedział Einstein - pies pana Brown'a. Blondynka podbiegła do niego i zaczęła mierzwić jego sierść. Marty poklepał tylko psa, po głowie.
- Marty, Clara to wy? - usłyszeli szept doktora.
- Tak, spokojnie. - rzekła blondynka i weszli do środka. Doktorek zamienił tą ruinę w miejsce naukowych badań. Po środku stał samochód - DeLorean z lat 80. co, przeprawiło Marty'ego o nie małe dreszcze.
- Doktorku skąd go masz? - zapytał dotykając auta, jak jakiegoś skarbu. Doktor spojrzał zza chroniących oczy okularów na swego młodszego przyjaciela.
- Kupiłem. - powiedział po chwili i nadal majstrował coś przy aucie. Podczas, gdy Marty zachwycał się autem Clara patrzyła na to niebywałe miejsce. Od zewnątrz wygląda strasznie, a w środku.. Pięknie.
- Posłuchajcie mnie.. - zwrócił się do dzieciaków, które w końcu spojrzały na doktora Brown'a. - To co tu widzicie.. To nic innego jak wehikuł czasu. - wypowiedział powoli dwa ostatnie słowa, a nastolatki patrzyli na Emmeta jak na idiotę.
- Wehikuł czasu! Haha, doktorku, spirytus panu nie służy. - zaśmiał się głośno, lecz spoważniał widząc minę doktora. Clara dotknęła auta i spojrzała na doktora, który obserwował jej ruchy. Wehikuł czasu...
- Po co? - zadała pytanie, które od dłuższej chwili ją dręczyło. Doktorek oparł się o ścianę i założył biały fartuch.
- Chodzi o to.. By dowiedzieć się o przyszłości albo przeszłości. - krzyknął, patrząc w jakiś punkt na ścianie. Szalony uśmiech doktora przywrócił Marty'ego na ziemię.
- To co jedziemy.. - potarł ręce, lecz doktorek zagrodził mu drogę.
- Tylko ja.. - wlepił wzrok w jakieś auto, które kierowało się w kierunku Studia. - Wsiadajcie i uciekajcie, szybko! - zaczął się wydzierać i popychać Clare i Marty'ego w stronę auta. Chłopak usiadł za kierownicą, a Clara obok niego. To nie był normalny samochód. Doktor włączył jakiś machanizm i na ekranie pojawiły się trzy daty.
- Chciałem wam pomóc.. Głównie tobie Claro, ale teraz musicie sami sobie poradzić. - wytłumaczył doktorek szybko i wrzucił coś na tył auta. Przerażona Clara poczuła, że trzęsą się jej ręce, a wzrok staje się zamglony.
- Nie jedzie pan z nami? - zapytał Marty, patrząc smutnym wzrokiem w stronę siwego faceta. Doktor pokręcił przecząco głową i zaczął uciekać do tyłu.
- Wciśnij gaz i powodzenia. - krzyknął w ostatniej chwili, a Marty posłusznie wykonał polecenie doktora. Ruszyli. Wskaźnik prędkości wskazywał na razie 20,5.
- Przypominam sobie. To coś musi wskazywać 88.8 kilometrów na godzinę. - krzyknęła olśniona wspomnieniem o rozmowie doktora z psem. Marty wcisnął gaz mocniej i skręcił w inną uliczkę, czując, że za nimi jedzie tajemniczy wóz.
- Super.. LaFontaine. - walnął w kierownice Marty i zmienił bieg. Wskaźnik teraz wskazywał 50,7.
- Jeszcze trzydzieści osiem i jeden. - wykrzyczała do chłopaka, który patrzył na swoje lusterko.
Nagle przy aucie zaczęły błyskać niebieskie pioruny, wskaźnik wskazywał 88,7. Ulica, przy której były wielkie wieżowce, zamieniła się w wiejską drogę. Clara zaskoczona patrzyła w okno. Nie wierzyła w to co się stało. Marty również zaskoczony zatrzymał auto. Blondynka powoli wysiadła z DeLoreana i patrzyła na drzewa, które otaczały drogę. Jej wzrok skupił się na tablicy oznajmującej, że Buenos Aires znajduje jeden kilometr dalej.
- Marty, MARTY. - wykrzyczała imię chłopaka, a gdy ten znalazł się przy niej, złapała jego ramię i pokazała mu tabliczkę.
- Przecież jesteśmy w Buenos Aires. - mruknął zniesmaczony reakcją Clary. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że Marty nic nie rozumie. Wściekła wyjęła płaszcz z auta i ruszyła drogą w kierunku stolicy Argentyny.
- Hej, gdzie idziesz? - usłyszała krzyk Marty'ego, więc zatrzymała się i z poważną miną spojrzała na chłopaka.
- Nie rozumiesz nic? Czy to było normalne? - wskazała na auto. Marty pokręcił przecząco głową. - Schowaj auto i chodź. - poprosiła chłopaka i wolnym krokiem ruszyła drogą. Chłopak wyjął kilka rzeczy z auta i słysząc krzyk Clary, podbiegł do niej.
- Proszę. - podał Clarze jej telefon, który nie miał zasięgu. Przeklnęła cicho i tym razem szybciej ruszyła w stronę BA.
##############
- To jest.. - zaczęła Clara.
- Niesamowite. - dokończył za nią Marty, patrząc na centrum stolicy Argentyny. Blondynka z rozdziawioną buzią patrzyła na budynki, które teraz są poniszczone albo zostały z nich tylko ruiny..
- Przepraszam, mogę się zapytać który dzisiaj? - zaczepił chłopak, jednego z przechodniów.
- 12 wrzesień roku 1991. - oznajmił i ruszył dalej. Marty spojrzał na towarzyszke, która przerażona patrzyła po ludziach.
- Musimy znaleźć doktorka. - powiedziała i łapiąc dłoń Marty'ego ruszyła do jej dzielnicy. Droga nie zajęła zbyt długo, lecz była bezsensu. Clara nie mogła uwierzyć, że jej domu w ogóle nie ma. Ogólnie dzielnicy nie ma.
- Tu powstanie dzielnica Santa Rijo dzięki inżynierowi Germanowi Castillo.. Marty, nie ma mojego do.. Zaraz.. - Clara powróciła do liter na tablicy. Przełknęła śline i szybko pokazała Marty'emu nazwisko, które ona sama teraz ma.
- Ulica Rosa 13.. Super. - mruknął Marty, wiedząc, że długa droga do biura Castillo.
- Ale nie możemy tam iść.. Jak myślisz, jak on zaeraguje na dwóch nastolatków mówiących, że są z przyszłości. - zatrzymała go blondynka i chwilę myślała. Są w przeszłości. W roku 1991. Doktorek podobnież jeszcze tu nie mieszka. Albo..
- Musimy znaleźć doktorka, musimy. - oświadczyła i ruszyła z powrotem do centrum. Marty niechętnie, ale również ruszyl. Pytane przechodnie nie wiedziały o kogo chodzi.. Tylko jedną kobieta wiedziała.
- Doktor Emmet Brown? To mój dobry znajomy.. - zaśmiała się. - Jestem Angie Carrara. - przedstawiła się blondwłosa kobieta, a Clara zadrżała. To jej matka. Doktor opowiadał co nieco o niej. Teraz mogła ją poznać we własnej osobie.
- Ja.. Ja.. - jąkała się blondynka.
- Jestem Marty McFly, a to moja.. przyjaciółka Clara Cast.. Castlo. - skłamał Marty i podał rękę zdziwionej kobiecie. Angie uśmiechnęła się zachęcająco do obu nastolatków. Była niesamowita z poznawaniem nowych ludzi, tymbardziej nastolatków. Jej uroda oraz sposób mówienia do ludzi też imponował nie tylko Marty'ego, ale też Clare. Po jakimś czasie drogi udało się dotrzeć do domu pana Brown'a.
- To tutaj.. - powiedziała, patrząc na mały, aczkolwiek zadbany od zewnątrz domek. Clara patrzyła na budynek zamyślona. Czemu doktor ją okłamał?
- Dzięki Angie. - objął ją przyjacielsko Marty, a blondynka się zaśmiała.
- Do usług.. Jak coś mieszkam u mojego szwa.. Znaczy narzeczonego, naprzeciwko. - pokazała piękną wille i machając poszła do niego. Blondynke zaciekawiło nie tylko kłamstwo doktorka, ale też pomylenie się Angie. Szwa.. Narzeczonego. Marty niepewnie zadzwonił domofonem do domu i wtem rozległ się krzyk.
- Nie zapłacę za podatki, ani prąd, ani wode.. Mnie tu nie ma. - usłyszeli i zdziwieni popatrzyli po sobie. Clara wyjęła z kieszeni płaszcza spinkę i delikatnie, by nie uszkodzić zamka otworzyła drzwi. W domu panowała ciemność oraz brud. Różne rzeczy walały się po podłodze. Nie zdziwiło to Clary, gdyż taki sam bałagan panował w ich roku.
- Doktorku. - powiedziała otwierając kolejne drzwi. Pomieszczenie to było największe i jako jedyne oświetlone i w miarę uporządkowane. Pan Brown siedział po drugiej stronie biurka, myśląc nad czymś zdenerwowany.
- Doktorku. - Marty wrzasnął do niego, a ten poderwał się z miejsca i rozkojarzony patrzył to na Clare, to na Marty'ego.
- Kim wy jesteście? Ty.. - wskazał na Clare, która oparta o ścianę patrzyła przerażona na zmęczonego doktora. - Przypominasz mi moją kochaną Angie.. - powiedział i podszedł do blondynki.
- No właśnie, doktorku.. Niech pan usiądzie i wszystko panu wytłumaczymy. - rzekł Marty, a mężczyzna usiadł na fotelu, zachęcając obojga, by też usiedli. Nastolatkowie wszystko szybko opowiedzieli, lecz doktorek z trudnością przyswajał swoje odpowiedzi. Clara znudzona wytłumaczeniami Marty'ego włożyła ręce do kieszeni płaszczu.
- My.. Jesteśmy.. Z.. Roku.. Dwa.. Tysiące.. Trzynastego. - powiedział powoli chłopak, a doktorek przybliżył twarz do ucha Marty'ego.
- Gówno prawda. - szepnął i zaśmiał się, zrywając się z miejsca. Clara nadal trzymając ręce w płaszczu poczuła coś szorstkiego, więc szybko to wyjęła. Tym czymś był kawałek papieru, a blondynka dobrze wiedziała jakiego.
- Doktorze, niech pan zaczeka. - poprosiła blondynka, rozwijając kawałek papieru i podając go mężczyznie. Emmet wziął od niej list i zaczął cicho czytać. Już był zdziwiony, gdy zobaczył własne pismo..
- German i Angie umrzą? Ty ich córką? Ja wynalazłem wehikuł czasu? - Doktor niespodziewanie osunął się na podłoge, mdlejąc. Marty ukucnął szybko przy nim i kilka razy uderzył w policzek.
- Zemdlał.. Ale to doktorek mogliśmy się tego spodziewać. - zwrócił wzrok na Clare, która była bardzo zamyślona. To stąd ten brzuch u jej mamy!
- Jestem w brzuchu Angie. - powiedziała z lekkim uśmiechem, poprawiając kosmyk włosów. Marty zaczął przeglądać różne papiery i zdjęcia doktora, aż w końcu znalazł to czego potrzebował.
- Patrz.. To moja rodzina.. I Emmet. - pokazał Clarze jego rodzine i przez chwilę myślała.
- Dlaczego on nas okłamał? - zapytała i nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Nastolatkowie spojrzeli na siebie i spanikowani próbowali obudzić doktora, niestety na marne. W końcu Clara poszła otworzyć drzwi, za którymi stała Angie.
- Oo, witaj Claro, czy jest doktorek? - zapytała, trzymając się swojego brzucha. Clara nie mogła uwierzyć, że właśnie rozmawia ze swoją mame, że jest w jej brzuchu. Do niej to jeszcze nie dochodziło.
- Jest, ale śpi. - powiedziała szybko, wpuszczając swą mamę do środka.
- Ostatnio tu porzadek robiłam.. Eh, cały Emmet. - zaśmiała się i weszła do gabinetu. Nastolatka szła za nią, myśląc o tej całej sytuacji.. Jak ona umarła wraz z Germanem?
- Hej Angie.. - nagle z innego pokoju wszedł Marty, a doktorek już nie spał na podłodze. Ogólnie nie było go w gabinecie. Blondynka rozejrzała się po gabinecie i ciężko westchnęła.
- Chciałam się zapytać czy wpadnie do nas na obiad, ale jak śpi.. To może wy wpadniecie, co? - zaproponowała dzieciakom, na co one przytaknęły. Marty głównie z powodu burczenia brzucha, a Clara z ciekawości jej ojca i siostry - Violetty, o której słyszała nie tylko z opowiadań doktora, ale też z telewizji. Wspólnie wyszli z domu i wysłuchując opowieści Angie o Studiu, gdzie uczyła przed urlopem i też gdzie studiuje jej siostrzenica Violetta. Clara nie widziała jej na żywo, wyobrażała ją sobie z opowieści doktorka, ale wtedy jeszcze Violetta nie uczestniczyła w różnych programach muzycznych.
- Wchodźcie. - otworzyła drzwi i zaprosiła do środka. Willa tak jak na zewnątrz, była ogromna w środku. Salon był przyozdobiony, a do innych pomieszczeń prowadziły rozsuwane drzwi jak i schody na górę.
- Angie, to ty? - po schodach zbiegł nie kto inny jak German Castillo, światowej sławy inżynier i ojciec Clary. Dziewczyna otworzyła szeroko usta, ale szybko je zamknęła dzięki szturchnięciu Marty'ego. Mężczyzna podszedł do swej narzeczonej i pocałował ją czule. Angie mogła się jemu poddać, lecz szybko się oderwała, pamiętając o swoich gościach. Clara widząc miłość pomiędzy jej rodzicami poczuła niesamowite szczęście, widząc to na własne oczy.
- Kochanie.. Poznaj przyjaciół doktora Marty'ego i Clare. - uśmiechnęła się do nastolatków, a pan domu najpierw ucałował grzbiet dłoni dziewczyny, a później uścisnął dłoń Marty'ego.
- Miło mi was poznać. - odparł uprzejmie, patrząc w oczy Clary. Dziewczyna nieśmiało odwróciła wzrok, patrząc na dom.
- Ładny dom. - wybełkotała zawstydzona, a German z uśmiechem na twarzy zaprowadził ich w głąb salonu.
- Dziękujemy, ale to nie moja zasługa, tylko.. - nie dokończył, gdyż Angie położyła rękę na ramieniu swojego narzeczonego. Kogo? Krzyczała w myślach Clara, lecz nie usłyszała odpowiedzi.
- Można się czegoś napić? - zapytał Marty, a Angie pokazała mu drzwi od kuchni. Chłopak delikatnie popchnął blondynkę i wspólnie udali się do kuchni.
- Ona ma takie oczy jak ty. - niemalże krzyknęła Angie, gdy nastolatki zniknęły za drzwiami kuchni.
- A włosy miała identyczne do twoich. - przytaknął German, głaszcząc puszyste blond włosy swej narzeczonej.
- Niesamowite.. - mruknęła Angie, patrząc na drzwi kuchni. Tymczasem Marty wraz z Clara nie wiedzieli co zrobić. Skąd wziąć kubki? Napój? Cokolwiek..
- Dobra, zaraz nie wytrzymam i napije się z kranu. - oświadczył Marty, myśląc, że rozśmieszy tym swą towarzyszkę. Jednak ona była myślami przy swoich rodzicach. Jest tutaj z nimi, tylko szkoda, że nie wiedzą kim ona jest.
- Dzień dobry.. A kim państwo są? - nagle do kuchni weszła starsza pani, mniej więcej o kilka lat młodsza od doktorka, z czarnymi lokami do ramion oraz fartuszkiem.
- To jest Marty i Clara, przyjaciele doktora. - odpowiedział za nich inżynier, kładąc swe ręce na ich ramionach. Dziewczyna przełknęła śline i wymusiła uśmiech na swojej twarzy. Tak samo postąpił Marty. Po chwili zostali po szklance soku pomarańczowego i jednym duszkiem wypili całą zawartość szklanki.
- Nie piliście z tydzień? - zaśmiała się gosposia, biorąc od nich puste szklanki. Clara się delikatnie uśmiechnęła i złapała swego przyjaciela za rękaw i wyszła do jadalni.
- Musi zrobić tak, by oni nie umarli. - oznajmiła mu dziewczyna, a chłopak chwilę się zamyślał.
- Ale.. Patrz. - wskazał na okno, za którym stała dwójka osoba. Facet z kobietą.
- LaFontaine. - szepnęła zaskoczona ich obecnością Clara.
- Siadajcie. - z kuchni wyszła Olga, niosącdwie tacę z jedzeniem. Nastolatki posłusznie usiedli przy stole i czekali na pozostałych domowników. Angie z niemałą trudnością usiadła przy stole, a German obok niej trzymając dłoń blondynki.. Clara z uśmiechem na ustach patrzyła na swoich rodziców.
- Smacznego. - nagle do stołu dosiadła brunetka i po chwili dopiero zauważyła gości.
- Jestem Clara, a to Marty.. Przyjaciele pana Brown'a. - wyjaśniła Claraszybko, a Violetta się zaśmiała.
- Doktorek.. - powiedziała i zaczęła nakładać jedzenie.
############
19 październik 1991 roku
- Widzisz ich? - zapytała szeptem Clara, siedząc wraz z Marty'm w aucie doktorka. Chłopak pokiwał głową i Clara wybrała numer policji. Tak.. Nastolatki obmyślili plan, by bliźniaki LaFontaine wpadli w sidła policji i nie zrobili krzywdy nikomu. Gdy dziewczyna podała adres, zadowolona rozsiadła się w fotelu i przybiła piątkę ze swoim przyjacielem. Teraz dzięki tej podróży są najlepszymi przyjaciółmi. Działają razem, w ogóle sie nie rozdzielają.
- Clara.. Wyjmij list od doktorka z przyszłości. - poprosił Marty, patrząc jak policja zgarnie LaFontaine. Dziewczyna posłusznie wyjęła papier, podając swojemu przyjacielowi. Marty wodził wzrokiem po liście i zdumiony pokazał na kartkę. Clara spojrzała na nią i równie zdziwiona czytała po cichu. List zmienił swoją treść. Doktorek napisał, że czeka na nasz przyjazd z wakacji i zaprasza mnie z rodzicami na kolacje. Do tego zamieścił zdjęcie.
- Marty.. Oni żyją, oni są.. Udało się, udało. - wtuliła się ze łzami w oczach w swojego przyjaciela. Nie mogła w to uwierzyć. Nikt jej nie uwierzy. Te historie o przeszłości, bedzie mogła wspominać tylko ze swoim przyjacielem i może doktorem. Wyszli z auta i już mieli wchodzić do domu doktora - który użyczył im,noclegu - lecz usłyszeli krzyk Violetty.
- Marty, Clara. - dziewczyna zdyszana podbiegła do przyjaciół. - Angie wróciła ze szpitala, szybko chodźcie. - złapała ich za ręce i pociągnęła do domu. Od razu gdy weszli udali się do sypialni, gdzie Angie siedziała ze swoim dzieckiem.
- Byłaś słodka jako dziecko. - szepnął jej do,ucha Marty, a dziewczyna się zaśmiała.
- Jak ma na imię? - zapytała Violetta, kucając przy Angie i dotykając paluszków dziecka. Kobieta podniosła głowę na własną córkę i rzekła.
- Spodobało mi się to imię.. Więc ma na imię Clara. A to dzięki tobie. - wstała z dzieckiem i przybliżyła się do starszej Clary. Dziewczyna z uśmiechem na ustach przyjrzała się sobie.
- Słodka jesteś. - rzekła, po czym wróciła do Marty'ego. - Angie, Violetto.. Muszę wam powiedzieć, że... My wracamy do naszego kraju. - powiedziała zakłopotana patrząc na swojego towarzysza. Marty kiwnął smutno głową, bo musiał przyznać, że polubił ten rok.
- Ohh.. - Angie włożyła małą Clare do łóżeczka i podeszła najpierw do Marty'ego.
- Ładna z was para. - szepnęła mu do ucha, gdy ona go uścisnęła. Chłopak się zarumienił i podziękował. Tymczasem Violetta ściskała Clare, którą mimo tych kilku dni uważała za świetną przyjaciółke.
- Będę tęsknić. - powiedziała wzruszona, a blondynka się uśmiechnęła.
- Jeszcze się spotkamy. - powiedziała szczerze. Clara spojrzała na Angie, która z troską patrzyła w czekoladowy oczy swojej córki. Nieświadomie oczywiście..
- Dbaj o nią, nie złość się, kochaj Germana, troszcz się i bądź sobą. - wymieniła dziewczyna i poczuła, że oczy są przepełnione łzami.
- Eh.. Zrobię wszystko. - po policzkach Angeles płynęły łzy, ale to jej nie przeszkadzało, by przytulić swą młodszą przyjaciółkę. ,- Powodzenia w twoim życiu. - rzekła, po oderwaniu się od niej. Marty wraz z Clara zeszli na dół i już mieli wychodzić, lecz usłyszeli dobrze znany głos.
- Clara, Marty.. - odwrócili się w stronę pana domu, który przytulił ich oboje. - Dziękuję za wszystko.. Wiecie zgarnęliście LaFontaine..
- Już wiesz? - zapytała, śmiejąc się Clara.
- Ja wszystko wiem. - musnął palcem jej ust i poczochrał włosy Marty'ego. Traktuje ich jak dzieci, lecz w duchu cieszą się, że tak ich docenia.
- Dbaj o Angie. - krzyknęła Clara, gdy wyszła z domu. - Spotkamy się za kilka minut. - szepnęła do siebie.
- Będę mógł do ciebie przyjść? - zapytał Marty, a ja się zaśmiałam i kiwnęłam glowa. Przechodząc przez ulicę usłyszeliśmy grzmot i przystraszeni wyladoliśmy w swoich ramionach.
- Przepraszam. - mruknęłam z uśmiechem, patrząc w oczy Marty'ego.
- Nic się nie stało. - odpowiedział i już miał ją pocałować, gdy przerwał mu głos doktorka.
- Koniec tych romansów.. Do auta szybko, tak jak się spodziewałem jest burza. - przerwał Emmet, popychając ich w stronę DeLoriana. Gdy weszli doktorek zaczął im wszystko tłumaczyć. Muszą jechać prostą ulicą, aż do drutu, który jest zamontowany przy skrzyżowaniu. Gdy dotkną go ma uderzyć piorun w jedno z drzew, gdzie jest przymocowany drut. Piorun da moc kilku tysięcy bajtów, dzięki czemu wehikuł będzie mógł przenieść się w czasie. Dzień i godzinę mają ustawione na tą kiedy się przenieśli.
- Musicie osiągnąć 88,8 kilometrów na godzinę. Powodzenia. - salutował doktorek, po czym odszedł na bok. Marty zamknął drzwi, tak samo Clara, po czym ruszyli. Muszą osiągnąć 88,8.
- Wcisnij ten gaz. - krzyknęła Clara, widząc, że już dojeżdżają, a wskaźnik wskazuje 76,8 kilometrów na godzinę.
- Już, dawaj, złomie. - krzyknął spocony i przerażony chłopak. (kocham muzykę z filmu więc tu pasuje - TUUUTUTUTUTUTUTUTUUUUUUTUTUTUTUTUTUTU)
Nagle tak jak poprzednio zaczęły błyskać pioruny, a DeLorean znalazł się na ulicy, gdzie mieszka doktor.
Clara szybko wyszła z auta i wbiegła do domu doktorka. Na progu usłyszała śmiech i znany jej głos. Za nią wbiegł Marty i oboje weszli do salonu. Doktorek siedział przy stole, a przy nim..
- Oo cześć córeczko, Marty. - przywitała się Angie, obok której siedział German.
- Zemdleje ze szczęścia. - wybełkotała bardzo szczęśliwa Clara i pobiegła do rodziców, których mocno uściskała. Do Marty'ego podszedł doktorek i poklepał po ramieniu.
- Brawo. Zobacz jaka jest szczęśliwa. - chłopak spojrzał na Clare, która siedziała na kolanach swego ojca, a Angie śmiała się dyskutując z własną córką.
- Oby zawsze taka była. - odpowiedział Marty i podszedł do Clary, która wstała i pociągnęła go na bok.
- Na czym to skończyliśmy? - zapytała, udając, że nie pamięta. Marty z uśmiechem na ustach, objął ją w talii i delikatnie dotknął wargami jej ust. Z nieśmiałej i smutnej dziewczyny, zmieniła się w odważną i szczęśliwą. Clara i Marty do końca życia zapamiętają tą podróż.
Jaki jest tego morał? Moim zdaniem jakiś się znajdzie..
Dzięki rodzicom nasze życie jest lepsze i widzimy go w lepszych barwach, a bez nich byśmy sobie nie poradzili.
*****************
Długa i najdłuższa moja praca. :)
Wiem, że jest bez ładu i składu, ale bardzo lubię film i aktorów/postacie w nim grające.
Michael J. Fox jako Marty McFly :)
Christopher Loyd jako doktor Emmet Brown :D
Dziękuję za przeczytanie i zostawioną opinie.
Łapcie Marty'ego/Micheal'a!
kierkałke.
To było genialne! Świetna jednorazówka, aż chce sie więcej. :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i może Cie nie.zabijemy za.Germangie. :P
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper :D
OdpowiedzUsuńKurcze nie widziałam filmu, ale po tej jednorazówce wskakuję na darkwareza i pobieram ;D
Na prawdę, nie umiem wyjść z podziwu. Gratuluję tak udanej jednorazówki :)
Piękne. Pięknie. I jeszcze raz piękne. <3
OdpowiedzUsuńCudownie normalnie podziw
OdpowiedzUsuńNie no normalnie rewelacja weź napisz takie jeszczez 3 oki pliska !
OdpowiedzUsuńSuper <3 Matko wiesz jak się przestraszyłam? Pokazywało mi się że usunęłaś bloga ;__;
OdpowiedzUsuń