piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 10

- Gregorio, znowu narzekasz. - całe Studio słyszało krzyki z pokoju nauczycielskiego. Był to początek grudnia, dokładnie dwa miesiące od rozpoczęcia pracy w szkole przez Angie. Blondynka założyła nogę na nogę i westchnęła ciężko. Odkąd zaczęła tu pracować, Gregorio, tamtejszy nauczyciel tańca, stale ma jakieś "ale" do złotowłosej. Natomiast pozostali, czyli nauczyciel muzyki Roberto, właściciel Studia Antonio oraz dyrektor placówki Pablo stale jej bronią. Mężczyzna w turkusowym sweterku chodził w około, doprowadzając pozostałych pracowników do szału.
- Dobrze... Odpuszcze, ale nie myślcie, że na zawsze. - uśmiechnął się złośliwie do Angeles, po czym wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Tradycyjnie upadły wszystkie książki leżące na półce. Blondynka próbowała jakoś zaprzyjaźnić się z Gregorio, lecz nigdy jej się nie udawało.
- On już tak ma. - odparł Antonio i poprawił swoje okulary. Kobieta była im wdzięczna, za to jak oni ją szanują. Właśnie o to tu chodziło. Szacunek. Tego tylko by chciała od nauczyciela tańca. Uśmiechnęła się smutno i wstała, biorąc przy okazji torebkę.
- Dobrze. I dziękuję, ja już wychodzę. - oświadczyła i wyszła z pokoju. Studio mimo późnej godziny było pełne uczniów... Angie zapamiętała już ich i miała z nimi świetny kontakt.
- Angie, zaczekaj. - zatrzymała się przed wyjściem i odwróciła się w stronę Pabla. Uśmiechnęła się do niego i przytuliła. Cieszyła się, że to właśnie z nim,pracuje. Że koło niego miesza. To był skarb, którego nikomu nie chciała oddać. - Masz ochotę na kolacje u mnie? - zapytał, ujmując moją dłoń. Był romantyczny, pewny siebie... Angie przemknęła powieki i kiwnęła głową, po czym oboje wyszli ze Studia.
§¤§
Wszystko było zapięte na ostatni guzik. Urodziny siedemnastolatki miały być jedne z najlepszych. Balony, tort upieczony przez gosposie, muzyka... Wszystko byleby te urodziny zapamiętała jako najlepsze.
- Tato, wychodzę na lekcje. - oznajmiła dziewczyna, wychodząc.
- Zaraz, zaraz. - krzyknął German i pocałował Viole w czoło. - O której będziesz? - zapytał, a szatynka wywróciła oczami.
- Nie mam pojęcia, pa. - dziewczyna wyszła z budynku, a German wszedł do gabinetu, nadal wszystko planując.
Violetta szła przez miasto, oglądając wszystko. Buenos Aires... Jest tu już tak długo, ale martwi się, że znowu tata coś wymyśli. Do Madrytu na pewno nie. Szatynka o mało co tam nie umarła. Szatynka przystanęła na światłach. Spojrzała przed siebie, myśląc o jej życiu. Angie... To imię obiło jej się w głowie. Co z jej ciocią? Szatynka przeszła przez pasy i ruszyła w stronę Studia.
Przeżyjesz obiecuje.
Usłyszała jej głos i uśmiechnęła się. Odeszła na zawsze. Powinna się tym nie przejmować, dziś są jej siedemnaste urodziny.
- Pablo, Pablo przestań. - rozejrzała się szatynka wokoło. To jej głos... Przeszła szybko przed pasy i zauważyła ją. Swoją ukochaną ciocię. Przesunęła się w stronę drzewa i stanęła za nim stale obserwując blondynkę.
- Dobrze, już przepraszam. - zaśmiał się facet stojący obok Angie. "Kto to jest?" zapytała siebie w myślach Viola. - Pójdę nam coś kupić. - odpowiedział mężczyzna, całując kobietę w policzek i oddalił się do sklepu. Violetta powoli wyszła zza ukrycia i usiadła obok blondynki, udając, że musi poprawić but. Spoglądała nieśmiało na Angeles, która z kolei wpatrywała się w komórkę. W końcu Violetta nie wytrzymała...
- Angie... - wypowiedziała jej imię, a blondynka zaskoczona odwróciła głowę w jej stronę.
- My się znany? - zapytała, a Viola się uśmiechnęła. Oczy koloru morskiego, uśmiech podobny do jej matki...
- Spełniłam twoją obietnicę. Przeżyłam. - rzekła Violetta, a kobieta otworzyła szeroko oczy, a z jej ust dało się usłyszeć imię.
- Violetta..
§¤§
Krótki, ale jest. Przepraszam, przepraszam, przepraaaaszam! <3
Mam nadzieję że wybaczycire heehe

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 9 | POWRÓT JOLO

- Valerio, poznaj Germana. - blondynka wskazała dłonią na bruneta, który z uśmiechem uścisnął dłoń przyjaciółki. Blondynka nie wiedziała, jak bardzo dziewczyna cieszy się poznając jej chłopaka.
- No.. Więc jesteście razem? - zapytała, a Angie niepewnie zerknęła na Germana, który rozglądał się po pokoju, aż w końcu jego wzrok spoczął na Valerii.
- Tak. - rzekł, a blondynka pod wpływem impulsu uścisnęła mocniej jego dłoń. Wiedziała, że to źle. Czuła, że to nie potrwa długo. Z jej przemyśleń wyrwał ją krzyk braci przyjaciółki, wbiegających do pokoju i krzyczących coś po portugalsku. Upadli na podłogę, tarzając się po niej. Wraz z German, Angeles nie mogła powstrzymać uśmiechu.
- Idioci... Wynocha, no już. Za moment wracam. - oznajmiła, ciągnąc za uszy swoich młodszych braci. Nastała cisza, którą bał się przerwać German i bała się przerwać Angie. Nadal uśmiechając się, poczuła, że coś w niej pęka. Nie czuje się już seksowną kujonką, czuje się jak normalna kobieta ze swoim ukochanym. German zaś wiedział, że od teraz będzie naprawdę szczęśliwy. Miał dziurę w serce i tylko Angie umiała ją załatać.
- O czym myślisz? - zapytała blondynka, widząc na twarzy ukochanego uśmiech. Nie znała jeszcze go za dobrze, lecz wiedziała, że musi go lepiej poznać.
- O tym, że będę teraz naprawdę szczęśliwy. - rzekł i pocałował policzek blondynki. Uśmiechnęła się zawstydzona, czując jak policzki zmieniają kolor na czerwony.
- Już jestem. - do pokoju weszła Valeria, uśmiechając się od ucha do ucha. Wszystko będzie dobrze - pomyśleli oboje, zerkając na siebie.
§¤§
Minęły dni, miesiące, nawet lata, a oni nadal o sobie nie zapomnieli. Wydarzenia - one były takie niespodziewane, a miłość zakręcona. Nie są razem... Stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Poważny wypadek, a do tego skrzyżowanie dwóch dróg. Dróg, które są niebezpieczne i lepiej przez to skrzyżowanie nie przejeżdżać.
Castillo wyjechał ze swoją córką do rodzinnego kraju, zostawiając tu wszystko, nawet blondynkę o morskich oczach. Ona, zaś pogodziła się z tym i razem z Valeria otworzyły sklep z instrumentami muzycznymi. Do tego obie chodziły do akademii. Ale wróćmy do tego co się konkretnie stało?
Był piękny, bezchmurny dzień. Angie szykowała się na wyjście do akademii, malując swoje usta czerwoną szminką. W ten dzień odbywały się egzaminy. Blondynka spojrzała w swoje odbicie i westchnęła.
- Pięknie wyglądasz. - w futrynie drzwi stał jej ukochany, uśmiechając się do niej. Sam, był ubrany w czarny smoking. Angeles odwzajemniła uśmiech i zbliżyła się do mężczyzny. Poprawiła jego kołnierz oraz krawat. German obserwował każdy jej ruch, każde jej spojrzenie. Niepewnie zbliżył swoje usta do jej szyi, na co ona cicho jęknęła. Brunet objął rękoma jej talie i zbliżył ją do siebie.
- Za moment mam egzamin. - rzekła, próbując wyrwać z uścisku Germana. Jak powiedziała, tak ustał.
- No to... Pobawimy się po egzaminie. - zaśmiał się, a blondynka zarumieniła i odwróciła z powrotem do lustra. Założyła jeszcze kolczyki, zgarnęła torebkę i ominęła Germana. - Jak ja kocham tą kobietę. - mruknął do siebie i również wyszedł z pokoju.
- Angie, ale pięknie wyglądasz. - rzekła sześciolatka, również ubrana w sukienkę. Angeles pocałowała dziewczynkę w czoło.
- Dziękuję, skarbie. Ty też ślicznie. - oznajmiła i założyła obcasy na stopy. - Ja idę. - powiedziała i już miała wyjść, ale poczuła pocałunek na policzku.
- Powodzenia. - usłyszała w ucho i w końcu udało jej się wyjść.
Teraz pytanie - czy dojechała? Tak. Ale Jak z Germanem i Violą? Stało się tak, że wpadli w drzewo, przez nieszczęsnego zwierzaka na drodze. Mężczyźnie nic się nie stało, małe siniaki i zadrapania, lecz jego córka tyle szczęścia nie miała. Jechali na spotkanie służbowe, lecz German nie mógł zostawić samej sześciolatki. Dziewczynka dostała wstrząsu mózgu, a lekarze określili jej stan jako krytyczny.
- German, German. - blondynka zbliżyła się do siedzącego bruneta. Siedział na krześle, jego smoking był lekko porwany, a Angeles zauważyła łzy na policzkach ukochanego. Odwróciła wzrok na szybę, za którą leżała mała, sześciolatka. Przełożyła rękę do twarzy, powstrzymując szloch.
- Jakby nie ten twój egzamin wszystko byłoby dobrze. - usłyszała jego roztrzęsiony głos. Odwróciła się w jego stronę, lecz on nie spojrzał na nią.
- Czyli to moja wina? - zapytała wściekła. Jak on śmiał... Violetta była jedną z ważniejszych osób w jej życiu. Ona nigdy nie chciała by stała się jej krzywda. - Pytałam się, czy mam zostać, ale ty się cholera jasna uparłeś i zwalasz teraz...
- Dosyć. - wstał i spojrzał w jej oczy. - To jest każdego wina. Umrze... To... - nie wiedział co powiedzieć. Angie patrzyła na niego ze współczuciem i smutkiem. Sposób w jaki patrzył na nią.. Z obrzydzeniem i z wściekłością. Przełknęła ślinę i zdjęła wisiorek z szyi. Otworzyła dłoń Germana, po czym położyła tam biżuterię.
- Daj jej to. Zapomnij o mnie i niech ona zapomni. Życzę Ci powodzenia w twoim nowym życiu. - rzekła, a German obserwował ją zaskoczony. Blondynka złożyła delikatny pocałunek na jego ustach, po czym dotknęła szyby, gdzie leżała Viola.
- Wyzdrowiejesz... Obiecuje. - powiedziała i przetarła łzy, po czym opuściła korytarz. Brunet nadal stał po środku korytarza. Otworzył zaciśniętą dłoń i spojrzał na wisiorek.
Te amo
To słowo, straciło już sens. Włożył naszyjnik do kieszeni i przetarł twarz, dłońmi.
Jak pewnie już wiecie - Violetta wyzdrowiała, a po jej wyjściu z szpitala, German od razu z nią wyjechał do Buenos Aires. Blondynce wraz ze swoją przyjaciółka udało się znaleźć mieszkanie w Madrycie. Obie chodzą do akademii i mają wspólny biznes.
- Tato. - szesnastolatka zeszła po schodach. Miała jasno brązowe długie włosy, oczy czekoladowe po ojcu. Ubrana w koronkową bluzkę i kremową spódniczke. Na szyi miała naszyjnik "Te Amo" po cioci, o której słuch zaginął. German Castillo. Zamknięty w sobie, nadopiekuńczy. Mimo prośby blondynki, nigdy o niej nie zapomniał. Śniła mu się, jej głos słyszał wszędzie, ich pocałunki... Na samą myśl o nich robiło mu się gorąco.
- Jestem w gabinecie. - odkrzyknął, przeglądając strony internetowe na tablecie. Szatynka weszła do gabinetu i założyła ręce na piersi. German spojrzał na nią zza urządzenia. - Słucham, co znowu nie tak. - odłożył sprzęt na bok i przeniósł wzrok na córkę. Chciał mieć poważny ton, lecz za każdym razem patrzył na nią i widział 6-letnią dziewczynkę, leżąca pod narkozą. Ten wypadek wyrył się w jego pamięci. Violetta ma tylko bliznę na głowie, nic ponadto.
- Chcę się zapisać na zajęcia gry na pianinie. - oznajmiła, a German kiwnął głową.
- Tylko pianino. - rzekł i ucałował swoją córka, która szczęśliwa wyszła z gabinetu.
- Żeby tylko ona była szczęśliwa. - uśmiechnął się smutno brunet i powrócił do swojej poprzedniej czynności.
§¤§
- Już wysiadłam. - powiedziała blondynka przez telefon, rozglądając się po swoim ojczystym kraju, rodzinnym mieście. Wyszła z lotniska i łzy cisnęły się do jej oczu, tyle wspomnień.
- Mój kuzyn powinien niedługo tam być. - usłyszała głos Valerii i mruknęłq ciche "mhm". Najważniejsze jest teraz to, że jest w Buenos Aires.
- Angie. - usłyszała głos Pabla, kuzyna jej przyjaciółki.
- Już się znaleźliśmy za moment zadzwonie. - rzekła i pociągnęła walizkę w stronę Pablita. Wygląda inaczej. Urósł, ma zarost, a jego włosy są nieco dłuższe niż na maturze.
- Angie... Ile to lat? - zapytał się, ściskając blondynkę mocno.
- 8 lat od naszego ostatniego spotkania. - zaśmiała się i wrzuciła walizkę do auta bruneta. Cieszyła się, że jest ktoś kto jej pomoże. Jej mama wyjechała, poszukując Germana... Poczuła małe ukłucie w sercu. Miała o nim zapomnieć, a mimo nadal myślała o nim. Szwagier z czekoladowymi oczami. A co z Violą? Przeżyła? Blondynka wsiadła do auta i spojrzała na Pabla. Wyglądał słodko... I to dzięki niemu Angie zostanie nauczycielką.
- Mam nadzieję, że jedziemy do tej szkoły. - powiedziała Angeles, zapinając pasy. Pablo uśmiechnął się odpalając swoje auto. Kiwnął głową i szybko ruszył w stronę nowego życia Angie.
§¤§
Proszę nie bić.
O NIE ZNOWU TA KIERKAA. Tak to znowu ja. Pewnie się (nie) cieszycie, że wróciłam. Macie rozdział i może od czasu do czasu będą się jakieś pojawiły.
CIAO