czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 3

EDIT: Skreślanie mi nie działa ._.Tak więc tam gdzie "<strike>" tam.skreślenie..

- Rozumiesz to? Szwagier. - Angie od kilkunastu chodziła po pokoju, nieco zdziwiona, nieco wściekła. Valeria natomiast siedziała przy stole i jadła płatki śniadaniowe, które przypadły jej do gustu.
- To chyba dobrze? - zapytała Vale przyjaciółke, mając w buzi pełno płatków. Angie pokręciła przecząco głową i usiadła na kanapie. Prawda. Jest to jej rodzina, lecz co to za rodzina której się nie pamięta i nie zna?
- Dobra trudno.. Zostajesz na noc? - odpuściła sobie temat szwagra. Brunetka kiwnęła głową i dziewczyny zaczęły gadać o wszystkim i o niczym. Vale poruszała tematy chłopaków, którzy się jej,podobają, natomiast Angeles dyskutowała o maturze. Gdy wybiła godzina 23, brunetka zasnęła, a blondynka wypełniała różne papiery potrzebne na studia. Nie miała do tego pewności.. Mimo iż, upłynęło tyle czasu męczą ją wyrzuty sumienia. Nie spełniła słów, które obiecała siostrze. Rzuciła długopis na stół i wstała od niego. Otworzyła okno i wyszła przez nie. Nie chciała wychodzić przez drzwi, które skrzypią.
Szła powoli jedną z madryckich ulic, myśląc o swojej siostrze. Na samą myśl o jej uśmiechu, głosie i wspomnieniach związanych z nią powracał uśmiech. Tak więc, Angie szła z uśmiechem po drodze, patrząc na futryny zamkniętych już sklepów. A co jeśli coś nie wyjdzie i zostanie ekspedientką w jakimś sklepie? Angie poczuła na plecach nieprzyjemny dreszcz. Ta myśl ją przerażała. Nie dałaby rady spojrzeć rodzicom w oczy. Blondynka zatrzymała się pod Akademia Sztuki w Madrycie. Taniec, śpiew, malarstwo, rzeźbiarstwo i inne z dziedziny sztuki rzeczy. Dziewczyna podeszła do tablicy wystawionej na zewnątrz z napisem 'Ogłoszenia'. W wakacje są przesłuchania do niej.. Angie ucieszyła się, wiedząc, że ma jeszcze spełnić jak to określiła Maria marzenie. W podskokach ruszyła do domu, lecz wchodząc na ulicę nie zauważyła jadącego auta...
~¤~
German zatrzasnął drzwi od auta i zapiął pasy. W duchu skakał z radości, że Violetta mogła zostać u jego przyjaciółki. Przed włączeniem silnika spojrzał na zegarek i zdziwiony ruszył. Nie spodziewał się, że tyle czasu zajmie mu planowanie i projektowanie poszczególnych planów, projektów do budowy ekologicznych budynków. German jest albowiem światowej sławy inżynier i osiągnął to dzięki swemu ojcu.. oraz żonie. Na samą myśl o tym, że bardzo mu pomogła German zaczął ciężej oddychać. Informacja o wypadku, pytania Violi i teraz ten wyjazd. Tchórz. Tak o sobie myślał, zresztą nie tylko on. Matka Marii, ojciec zapewne no i rzekoma jej siostra. Wiedział, że ją ma, lecz miał wrażenie ,że Maria omija ten temat szerokim łukiem. Żeby nie gadać o rodzonej siostrze? Dziwne.. Poza tym wiedział, że był to zły pomysł z wyjazdem. Praca i wychowywanie córki? Myślał, że da rade, a tu BAM! Violetta okazała się mądrym dzieckiem, aczkolwiek bardzo upartym. Bogu dzięki, że udało mu się zatrudnić opiekunke nie jaką Angeles.. Ta kobieta zaciekawiła Germana. Wydawała się zarazem daleka, jak i bliska. Chciałby kiedyś z nią pogadać o niej, o zainteresowaniach i innych rzeczach. Może pogodziłby się z myślą, że Maria umarła. Absurd. Nigdy się z tym nie pogodzi. Wygląd Violetty, wspomnienia, cmentarz no i rodzina Marii. Pogrążony w myślach German nie zauważył na drodze przechodząjcej blondynki. Po chwili zorientował się, że ktoś stoi na środku drogi <strike>i powiedział "muahahaha zabije suke za to, że przeszła na czerwonym świetle"</strike>, więc gwałtownie zahamował. Tylko dzięki temu, że wolno jechał udało mu się w porę zatrzymać. Wyszedł z auta i od razu poznał dziewczyne, która o mało co nie poszkodował.
- Angie.. Nic ci nie jest? - zapytał blondynkę, która ciężko oddychała. Czuła się strasznie. Myślała co by było gdyby, czyli pytania na które nikt nie zna odpowiedzi. Podniosła wzrok na mężczyzne i odchrząknęła.
- Nie, nie nic. - odpowiedziała lekko zachrypniętym głosem. Przegładziła włosy i wybełkotała ciche "przepraszam".
- Angie, zaczekaj. - German złapał dziewczynę za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Blondynkę poczuła, jak ciepło rozlewa ją od środka poprzez dotyk szwagra. No właśnie -szwagra..
- Co? - zapytała nieuprzejmie, wyrywając się z uścisku.
- Chodź do mnie.. Jest już ciemno, poza tym jutro z rana chciałbym byś została z Violetta. - wymyślił na poczekaniu mężczyzna. Angie poczuła zakłopotanie. Co robić, co robić? Pytała sama siebie dziewczyna.
- Zgo..Da? - zapytała bardziej, niż stwierdziła. Zadowolony German otworzył drzwi pasażera dla Angie. Następnie sam wsiadł do auta i ruszył w stronę jego domu. Angeles czuła się nieśmiało, przez to wszystko, lecz uznała że to dobry czas by mu się przyjrzeć. Brunet o brązowych oczach...<strike>+7 do hipnotajzzzzing oczu</strike> można powiedzieć, że czekoladowe. Lekki zarost dawał temu  wszystkiemu niesamowity efekt. <strike>+ 100 do bycia pedofilem</strike> Do tego można było zauważyć, że jest dobrze zbudowany.<strike>Flaczki, ziemniaczki.. +10 i darmowe wejście do siłowni</strike>
- Coś tak cicho.. - powiedział German, by rozluźnić atmosferę. Angeles odwróciła wzrok na szybę.
- Za cicho. - dodała i zwróciła wzrok na szwagra. Jego kąciki ust ma ciągle w górze.
- Skąd jesteś? - zapytał, nadal głupio się uśmiechając.
- Z Argentyny. - powiedziała Angie, zanim ugryzła się w język. German spojrzał na nią i mruknął "mhm". To stąd ją kojarzył.. Blondynka patrzyła pusto w drogę, a po chwili wyszła z auta i weszła do domu jej pracodawcy oraz szwagra.
- No to zapraszam. - uśmiechnął się przyjaźnie do blondynki i zaprosił do środka.
§¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤§
ja się pytam. WHAT IS THIS?
zupełnie kompletny idiotyzm w tym rozdziale. nudny wiem, ale no się rozkrecam. XD
mogłam zrobić by German rozjechał Angie. XD
dzięki za przeczytanie no i dziękuję za komentowanie :*
Z serii Kierka reklamuje - blog Ismenki  - mimo iż nie jest o Germangie to wejdźcie i zobaczcie co tam ona bazgrze <3

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 2

Dedykacja dla Ismeny, która męczyła mnie o dodanie tego, mimo iż dopiero wczoraj zaczęła czytać mojego bloga. Proszę i też cie kocham. :*

Miesiące mijały, dni się zmieniały. Zimowe, mroźne dni zamieniły sie w słoneczne i bezchmurne. Pomimo miesięcy, samopoczucie Angeles pozostało takie samo i nie tylko ono. Nadal mieszkała w Madrycie, tylko w lutym była przez tydzień w Argentynie z powodu pogrzebu. Mimo to nie spotkała tam ani Violetty, ani Germana. Do szkoły przychodziła tylko na ważne egzaminy, by mieć stale dobre oceny. Konkursy odpuszczała, chciała siedzieć w mieszkaniu, sama z własnymi myślami. Od czasu do czasu wyszła gdzieś z Valeria, lecz nawet jej "szalona" przyjaciółka nie umiała poprawić jej humoru. Książki otwierała czasami, by chwilowo się uspokoić. Przez to wszystko jej nerwy puszczały i niepotrzebnie psuła przedmioty.
Kolejny dzień. Kolejny bezsensu dzień. Angie wstała z łóżka i zgarnęła z podłogi dresy. Nie miała zamiaru dzisiaj nigdzie wychodzić. Jest weekend, do tego wszystkiego ostatni w jej roku szkolny. W poniedziałek zaczynają się egzaminy maturalne. Stanąwszy przed lustrem, blondynka wyjęła kosmetyczke i zaczęła pielęgnować swą bladą twarz. Wszystko przez śmierć jej siostry się zmieniło. Śniadanie wyglądało jak codzień - płatki z mlekiem lub czasem się zdarzała jajecznica na maśle. Obiady zamawiała z różnych knajp w Madrycie. Jedząc płatki, spojrzała na listy, które wczoraj wyjęła z skrzynki. Po przeglądaniu zdziwił ją fakt, że nie dostała pieniędzy od rodziców. Od razu po zjedzeniu wybrała numer swojej mamy. Zostało jej mało oszczędności w skarbonce, ponieważ wydała wiele na swój tygodniowy wyjazd na pogrzeb.
Pierwszy sygnał... Drugi... Trzeci... Rozłączyła. Jej matka zawsze odbierała po pierwszym. Przełknęła śline i usiadła na kanapie, zakładając kolana pod brodę. Mimo iż był już maj, blondynce było strasznie zimno. Oczy same jej się zamykały, a zegarki wskazywały godzinę 11. Podczas jej zasypiania, zadzwoniła komórka. Angeles natychmiast poderwała się z miejsca i nie patrząc na ekran, odebrała telefon.
- Halo. - powiedziała do słuchawki. Dzwoniła do niej jej matka. Okazało się, że ojciec wyjechał, gdyż czuł wyrzuty sumienia w Argentynie. Był menadżerem Marii i to on zmusił ją do ostatniej trasy, gdzie zdarzył się przykry i nieodwracalny wypadek.
- Mamo. Dam rade, znajde prace, wszystko rozumiem. - odpowiadała spokojnie, na histeryzacje swej mamy.
- Kocham cię córeczko, a i.. German z Violetta wyjechali do Hiszpanii, możliwe że ich spotkasz. - usłyszała blondynka, po czym nastąpiło denerwujące pikanie. Dziewczyna rzuciła komórkę na łóżku i z rękoma podpartymi na parapet, patrzyła na jedną z najstarszych ulic w stolicy Hiszpanii. Jest praktycznie bez pieniędzy, co świadczy o tym, że po maturze, musi znaleźć pracę. Z jej wykształceniem od razu zostanie dyrektorką jakieś popularnej firmy czy organizacji. Blondynka pogrążona w myśląch o przyszłości, postanowiła włączyć komputer i poszukać ofert pracy. Lepsze to niż nic. Na razie potrzebuje wstępnej roboty, by zarobić co nieco na utrzymanie mieszkania. Zaczęła przeglądać. Kelnerka w restauracji. Angie na samą myśl o noszeniu w te i we wte naczyń, odrzuciła tą propozycję. Sekretarka w firmie meblowej. Blondynka nie lubi pracy z poważnymi i ułożonymi ludźmi, mimo iż sama taka była. Szukając dalej natrafiła na kuszącom i ryzykowną pracę. Opiekunka do dzieci.. Facet, który podał koszt jednej godziny z pięcioletnim dzieckiem był chyba na kacu lub zdesperowany - pomyślała blondynka i wybrała numer podany na stronie.
- Castillo, słucham. - usłyszała po chwili, poważny głos w słuchawce, który ją nieco przeraził.
- Em.. Dzień dobry.. Ja, ja w sprawie ogłoszenia o prace. - rzekła nieśmiało Angeles, chodząc w kółko po pokoju. Usłyszała szmer papierów i śmiech dziecka.
- Violu.. Eh, jak się pani nazywa, wiek no i doświadczenie. - poprosił mężczyzna, a blondynka posłusznie wszystko podała. Do tego zdziwił ją fakt, że córka tego faceta nazywa się Violetta.
- Angie, przecież dużo dzieci ma tak na imię. - powiedziała sama do siebie, czekając na odpowiedź fmężczyzny.
- Czyli po maturze będziesz mogła się nią zająć? - zapytał.
- Oczywiście, prosze pana. - odpowiedziała uśmiechnięta Angie, zadowolona z tak szybkiego sukcesu.
- Mów mi German.. No to do zobaczenia Angeles. - kobieta znieruchomiała słysząc imię mężczyzny. German.. Castillo. Nie to pewnie kolejny zbieg okoliczności, poza tym Maria miała podobne nazwisko do niego, nie takie same. Blondynka odłożyła telefon na miejsce, po czym z uśmiechem zaczęła się uczyć na egzaminy.
Mocny uścisk dłoni na długopisie spowodował krótki jej paraliż. Był właśnie 30 maja i sale gimnastyczne w liceach były zajęte przez maturzystów, którzy zestresowani pisali ostatni egzamin z języka angielskiego. Blondynka mimo iż była w białej sukience i czarnym żakiecie czuła zimno, które ściskało ją od zewnątrz. Zostało jej tylko osiem minut do dokończenia ostatniego zadania. Przetarła jedną dłoń twarz i delikatnym ruchem dłoni, poprowadziła tusz długopisu, po kartce, z czego wyszło śliczne pismo. Przez 3 lata uczyła się kaligrafii w szkole podstawowej. Było to obowiązkowe i nadal jest w Argentynie.
- Jest. - szepnęła triumfalnie, po zakończeniu zadania i zaczęła chować swój piórnik wraz z szczęśliwym długopisem. Oddała prace i z uśmiechem wyszła z sali.
- Vale. - rzuciła się w ramiona przyjaciółki, która nieco wcześniej skończyła swój egzamin. Valeria była brunetką o śniadej karnacji, przez co nieco wyróżniała się z tłumu. Pochodziła z Brazylii, lecz już od 10 lat mieszka wraz z rodziną w Madrycie.
- Jak ci poszło? - zapytała brunetka, odgarniając kosmyk włosów z twarzy. Blondynka zrelacjonowała jej poszczególne zadania i jakie miała z nimi problemy. Każdy, by uważał to za nudne, ale Valeria była prawdziwą przyjaciółką.
- Jak wam poszło? - do dziewczyn podszedł kuzyn Valerii - Pablo.
- Może być. Zdam. - zaśmiała się jego kuzynka i poczochrała bruneta, po jego bujnej fryzurze. Angie uwielbiała kiedyś patrzeć na to cudowne kuzynostwo, lecz po śmierci jej własnej siostry czuła ból. Po cichu opuściła korytarz i wyszła na powietrze, gdzie stało już kilku uczniów, którzy napisali swój test. Blondynka spojrzała na godzinę i lekko zdziwiona, pognała w stronę bogatej dzielnicy, gdzie mieszka German Castillo jej nowy pracodawca. Męczył ją fakt, że kojarzy skądś faceta, lecz sama nie wie skąd. Patrzyła na numerki, na ścianie will, zerkając też na telefon.
- 33..34..I jest. - stanęła przed willa z numer 35. Dla pewności sprawdziła czy to jest ten dom, po czym nacisnęła przycisk od dzwonka. Lekko zaniepokojona zdjęła żakiet, gdyż w jednej chwili poczuła, że się zaraz udusi. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął brązowooki brunet o imponującej budowie ciała.
- Ty jesteś Angie? - zapytał z równie powalającym uśmiechem. Blondynka kiwnęła głową i weszła do środka. German był zaskoczony.. Przed oczami miał nieco wyższą kobietę o czarnych włosach i zmarszczkach na twarzy. Uważał, że blondynka ma dorosły głos. Zdjęła szpilki i trzymając torbę w dłoni, weszła w głąb domu. Brunet zaś bacznie się jej przypatrywał. Głównie na jej długie i zgrabne nogi, którymi pewnie urzekała nie jednego faceta. Jej blond włosy spływały na jej opalone ramiona, a zielone oczy zerkały na jego.
- Eh.. Przepraszam cie. - rzekł, po zorientowaniu się, że przez dłuższą chwilę przyglądał się blondynce. Angie nieco speszona wydukała nieśmiałe 'nic się nie stało'.
- Violetto, zejdź na dół. - stanęli oboje przy schodach, na których po chwili pojawiła się mała dziewczynka o bardzo długich włosach i brązowych oczach.
- Violetta. - szepnęła zaskoczona Angie i spojrzała na swojego.. - Szwagier.
§¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤§
Rozdział bezsensu, bo ktoś mnie do niego zmusił. ;_;
Jak widać musiałam i musiała być dedykacja dla tej osoby. Matura, nowa praca i może stała. Początki Germangie, no może.
Dziękuję za komentarze i przeczytanie.
kierkałke.

niedziela, 9 lutego 2014

Rozdział 1

Kilka lat później.
Blondynka. Zwykle punktualna, poważna i ułożona, tak jak ją rodzice wychowali. Uczynna i pracowita, więc co się dziwić, że dostała się do najlepszej akademii w Madrycie. Wiązało się to z wyjazdem z rodzinnej Argentyny i zaczęcie w młodym wieku nowego życia w Hiszpanii. Trudności z tym nie miała. Język ten sam, ludzie gościnni i mili, a uczelnia wprost doskonała. Dziewczyna była najlepsza. Zajmowała pierwsze miejsca w konkursach, ze sprawdzianów miała głównie 6. Ludzie zazdrościli jej talentu do nauki. Nie dość, że mądra to i piękna. Nie jeden chłopak w akademii myślał o niej i wyobrażał ją sobie w samej bieliźnie. W skrócie również podniecająca jak i mądra.
- Rozumiem.. Też cię kocham i powodzenia, no buziaki. - Angie odłożyła telefon na miejsce i z lekkim uśmiechem na ustach przysiadła na łóżku. Jej siostra właśnie wyjechała w swoją ostatnią trasę koncertową. Na zewnątrz okazywała swą radość każdej osobie, a wewnątrz.. ukrywała fakt, że jest zazdrosna. Zwykle gadając ze swoją siostrą, przed oczami miała dzień, w którym Maria obiecała jej pomóc spełnić marzenie. I co? Została sama, rodzice zapakowali ją i wysłali do Madrytu. A brunetka spełniła swoje marzenie i śpiewa na całym świecie. Maleńka łza spłynęła po czerwonym policzku dziewczyny. Przetarła ją szybko i wstała z zamiarem wyjścia na pierwsze lekcje w drugim semestrze. Dziewczyna widząc godzinę na zegarku, błyskawicznie zgarnęła swoją torbę i mając jabłko w ustach, ubierała zimowe kozaki oraz biorąc płaszcz wyszła z domu. Jej mieszkanie opłacają co miesiąc rodzice, do tego dziewczyna ma nadal pieniądze ze stypendium i innych rzeczy w razie kryzysu. Angie biegła co sił w nogach, omijając lodowe kałuże. Bogu dzięki, że akademia znajdowała się jedną ulicę dalej od jej mieszkania. Dziewczyna błyskawicznie wpadła do budynku, zdejmując płaszcz. Otworzyła swą szafkę i wepchnęła zbędne rzeczy do środka. Ostatni semestr w tej szkole i będzie miała spóźnienie. Swoje pierwsze. Akurat w ostatniej klasie. Dziewczyna weszła po cichu do sali od fizyki. Z ulgą usiadła na swoim miejscu, dziękując, że nauczycielki jeszcze nie ma. Wyjęła potrzebne rzeczy z torebki i wygodnie usiadła na krześle.
- Mało, a byś się spóźniła. - usłyszała szept swojej przyjaciółki Valerii z prawej strony. Blondynka patrząc ciągle na drzwi, w razie gdyby nauczycielka nagle przez nie weszła, odpowiedzia przyjaciółce.
- To przez siostre. Zadzwoniła do mnie i w ogóle. - wytłumaczyła szybko, ponieważ pani Perleam weszła do sali, patrząc wprost na twarz blondynki.
- Saramego..to już trzeci raz... jak wygrywasz coroczny konkurs z fizyki i chemi. - krzyknęła z uśmiechem, a blondynka lekko przerażona tonem swojej nauczycielki, również się uśmiechnęła. Była prześwietną uczennicą. Kto by pomyślał..
Lekcja przebiegała tak jak zwykle. Pani Perleam pytała uczniów o różne zadania, lecz tylko Angie znała odpowiedź. Na prawie każdym przedmiocie tak było.. Na prawie każdym.
Angie weszła na stołówkę, która była pełna przez uczniów. Westchnąwszy cicho, wzięła tacę i zaczęła sobie nakładać sałatki. Od pewnego czasu stała się wegetarianką.
- Kolejna szóstka z hiszpana.. Jak ty to robisz? - koło niej pojawił się jej adorator Michel. Blondynka spojrzała za niego za swoich okularów kujonków i parsknęła śmiechem.
- Uczę się. - odpowiedziała szczerze i wraz z jedzeniem, udała się do stołu, gdzie siedzieli jej wszyscy znajomymi.
- Michel, znowu cię podrywa? - zapytała Valeria, patrząc na szatyna, który akurat, patrzył na przyjaciółke.
- Pytał jak ja to robie. - zaśmiała się blondynka i zaczęła jeść sałatke.
Po obiedzie Angie próbowała wyrwać się z uścisku koleżanki, która ciągnęła ją na lekcje muzyki. Przedmiot, który był najgorszym przedmiotem według Angie. Valeria wepchnęła do sali blondynkę, która przerażona patrzyła na nauczycielkę stojącą na środku sali. Była młoda, miała trochę więcej lat od uczniów. Z uśmiechem powitała przyjaciółki i gestem ręki, wskazała, by dziewczyny usiadły. Pewnie teraz każdy się dziwi, dlaczego siostra prześwietnej piosenkarki boi się śpiewać. Może nie umie, fałszuje, jej głos jest straszny? Zadawali ludzie pytania, ale każdy mądry wie, że Angeles Saramego ma prześliczny głos. A sama ona wie, że przy śpiewie jest jeszcze lepszy.
- Mam nadzieję, że każdy przygotował zadanie.. - pani od muzyki, nie dokończyła zdania, gdyż do sali wszedł dyrektor akademii. Uczniowie wstali i przywitali go, lecz on machnął ręką, by usiedli. Mężczyzna podszedł do nauczycielki i szepnął jej coś na ucho, na co ona kiwnęła głową.
- Angeles Saramego.. Ze mną. - lekko przerażona i ucieszona, wstała z krzesła i spokojnie wyszła z sali za dyrektorem, puszczając oczko do przyjaciółki - Valerii. Blondynka zatrzymała się przy gabinecie, gdyż dyrektor postąpił tak samo. Był podenerwowany, ponieważ wiadomość, którą dostał tak nagle nie była jedną z najlepszych.
- Nie wejdziemy do gabinetu? - zapytała, z podniesioną brwią dziewczyna, a dyrektor w końcu na nią spojrzał.
- Angie.. Kochana, muszę cie zasmucić i już ci mówię, że możesz się zwolnić z lekcji, wszystko.. - blondynka przerwała, zdenerwowanemu dyrektorowi.
- O co chodzi? - zapytała zniecierpliwiona. Dyrektor Stanley, bo tak się nazywał, nie wiedział jak powiedzieć tą informacje tak delikatnej osobie jaką jest Angeles. Znał ją od 2 lat i miał z nią niesamowite kontakty.. oczywiście jako dyrektor i najlepsza uczennica szkoły. Wiedział o niej dużo rzeczy. Tym bardziej ciężko mu było to powiedzieć.
- Angie, twoja siostra miała wypadek. - rzekł spokojnie. Blondynka patrzyła nadal na dyrektora. Czuła, że łzy napływają do oczu. Organizm jej słabł z sekundy na sekundę, lecz nadal czekała na jeszcze jedną odpowiedź.
- Przeżyła? - zapytała cicho, a dyrektor przełknął śline i pokręcił przecząco głową. Dziewczyna jedną ręką podtrzymała się ściany, a drugą zakrywała usta, z których można było słychać szlochanie.
- Angie, kochanie. - mówił do niej mężczyzna, lecz blondynka go nie słuchała. Przed oczami miała swą siostre, jej śpiew brzmiał w jej uszach, a na policzkach czuła jej delikatne dłonie. Dyrektor ze współczuciem patrzył na uczennice, która rozpada się emocjonalnie. Szybko wybrał numer do psychologa i pielęgniarki, gdyż Angie niespodziewanie upadła na podłoge tracąc przytomność.
- Helena, szybko przychodźcie pod gabinet. - wydarł się do komórki i podniósł blondynkę z podłogi.
- Mamo mogę wyjść? - zapytała dziewczynka, ubierając już swe złociste kalosze. Starsza kobieta weszła do przedpokoju i zapięła biały płaszczyk swej młodszej córki. Ucałowała ją w czółko i szepnęła do ucha.
- Poszukaj w ogrodzie Marii.. - poprosiła, a blondynka kiwnęła głową. Wyszła na powietrze, gdzie powitał ją wiatr i promienie słońca. Z zachwytem przyglądała się światu po ulewie. Skoczyła na jedną z kałuż i śmiejąc się, skakała aż do ogrodu. Po cichu otworzyła furtke i weszła na teren odgrodzony. Maria siedziała na ławce, patrząc na pole, znajdujące się poza domem.
- Maria. - w podskokach do brunetki podeszła dziewczynka, lecz jej entuzjazm znikł, widząc łzy na twarzy swojej siostry. - Co się stało? - zapytała blondynka i dłonią wytarła mokre policzki dziewczyny. Maria spojrzała na swoją młodszą siostrę i uśmiechnęła się, pomimo myśli, które od środka ją męczyły.
- Słuchaj.. Jutro wyjeżdżam na kilka lat do akademii muzycznej w Paryżu.. Musisz mi coś obiecasz.. - zaczęła brunetka, a blondynka patrzyła z iskierkami ciekawości w oczach. Jej zielone teczówki były bardzo jasne, przez co wywoływały u ludzi natychmiastowo uśmiech.
- No ty też musisz coś obiecać. - odparła blondynka siadając na kolanach siostry. Brunetka zaśmiała się, ale pokiwała głową na znak zgody.
- Na mały paluszek mi obiecaj, że spełnisz swoje marzenia. Dobrze? - brunetka odłożyła swą siostre na ziemię i kucnęła, by patrzeć wprost w oczy blondynki.
- Zgoda, ale ty mi obiecaj, że nigdy mnie nie opuścisz, będziemy miały stały kontakt i w ogóle. - powiedziała szczerze dziewczynka, a brunetka złapała jej mały palec mówiąc cicho 'obiecuje'. Blondynka też powiedziała to słowo i obie, trzymając się za ręce szły do domu.
Angie otworzyła oczy. W jej pokoju było ciemno, więcpatrzyła przez chwilę na jakiś punkt na ścianie. To był sen? Jej siostra żyje? Pamięta tylko, że upadła w szkole i nagle znalazła się tutaj. Blondynka delikatnie się uśmiechnęła, przypominając sobie dni, w których zasypiała na dywanie i magicznie budziła się w łóżku. Blondynka usiadła na łóżku i poczuła ból w czaszce. Złapała się za głowę i przymknęła powieki. Czyli to nie sen.. Upadek, wiadomość. Podniosła się z wysiłkiem z łóżka i odsłoniła rolety. Ku jej zdziwieniu na dworzu panował mrok. Zaciekawiona spojrzała na wyświetlacz telefonu, na którym widniała godzinę 2:30. Westchnąwszy cicho,, dziewczyna wybrała numer do rodziców, którzy dzwonili do niej, podczas gdy była nieprzytomna. U nich jest chyba 22, na bank nie śpią, pomyślała.
- Halo. - usłyszała rozstrzęsiony głos w słuchawce. Jej mama była załamana i nadal jest wiadomością o śmierci swej starszej córki.
- Mamo.. Jak się trzymasz? - zapytała Angie, z nadzwyczajnym spokojem. W środku smutek i cierpienie rozwalało po kolei narządy.
- Angie.. Ona miała męża, córkę, nas. Czemu akurat ona? - na myśl o rodzinie Marii, Angeles zadrżała. Nie mogła być na ślubie, była na wymianie zorganizowanej przez gimnazjum w Buenos Aires. Nawet nie wie jak wygląda Violetta. Ma jej zdjęcie tylko, z jej pierwszych urodzin.
- Bóg tak chciał. Jak oni się czują? German, Violetta? - zapytała, siadając z powrotem na łóżku, trzymając zdjęcie małej Violi w ręku.
- Viola pytała się o mame, a German.. zrzucił wszystko na mnie i ojca. Chcę wyjechać. - mama Angeles wybuchnęła płaczem, przez co sama ona się rozpłakała. Jak to będzie dalej? Cży ich życie się kompletnie zmieni? Czemu Bóg wybrał niewinna Marie? Pytania Angie, chyba już do końca życia będą siedzieć w jej głowie, bo nie ma nikogo, kto by na nie odpowiedział...
§¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤§
Ten kto nie czytał prologu to do niego zapraszam, bo są w nim rzeczy powiązane do tego rozdziału :)
Zaczynam troszkę smutno, ale za to niektórzy pewnie już się domyślają jak to będzie z Germangie. :)
Dziękuję za komentarze i przeczytanie.
kierałke.

Prolog.

Krople deszczu biły o okno, tworząc melodie pasujące do dzisiejszej pogody. Ludzie pozamykali się w domach, bo kto by chciał w taki dzień wyjść na powietrze, tym bardziej, że była niedziela. Dzień wolny od wszelkiej pracy. Dzieci patrzyły pusto w telewizor, rodzice również. Praktycznie każdy człowiek spędzał tak dzień i nie tylko wtedy, gdy padał deszcz. Mimo iż, inni ludzie z Europy, Azji czy też z Ameryki Północnej zazdrościło im pogody, krajobrazów, natury to oni jakoś zbytnio nie byli tym przejęci. Niektórzy oczywiście starali znaleźć zajęcie, lecz nie było wiele takich osób.
Siedmioletnia Angeles siedziała na parapecie patrząc na krople deszczu, które uderzały we wszystko co napotkają na drodze. Dziewczynka nigdy nie wiedziała jaki jest deszcz, gdyż gdy on padał siedziała w domu i tak jak zawsze obserwowała go odpowiadając na pytania. Czy okien to nie boli? Jak powstaje deszcz? Dlaczego zwykle ulice są puste, gdy on pada? Czy jest niebezpieczny? Ogólnie po co on? Blondynka zeszła z parapetu i sięgnęła po zeszyt w którym pisała swoje myśli oraz rysowała różne rzeczy. Usiadła na puszystym dywanie po środku pokoju i narysowała krople deszczu z uśmiechniętą buzią.
- Angie.. - podczas jej rysowania, do pokoju weszła brunetka. Siostra Angeles, zupełnie nie podobna do blondynki. Siedmiolatka z uśmiechem powitała siostre i pokazała jej swój rysunek. - Śliczne.. Jak ma na imię? - zapytała młodszą siostre Maria.
- Hmm. Kropelcia. - zaśmiała się słodko dziewczynka, kładąc się na swoim puszystym dywaniem. Zwykle na nim zasypiała i uważała to za magiczne, bo za każdym razem gdy się budziła, była w swoim łóżku.
- O czym myślisz? - zapytała brunetka dziewczynkę, która patrzyła na okno.
- Czemu deszcz powraca? - odwróciła wzrok na siostre, która zacisnęła wargi i myślała. Pytania blondynki zawsze były skomplikowane i niemożliwe. Wyrwane znikąd. Cieszyło to jej rodziców i brunetke, bo ważne dla nich było, żeby dziewczynka pytała o świat. Chcą by była mądra i znała więcej rzeczy o świecie niż przeciętne dziecko.
- To jest jego praca. Powtarza się, bo historia lubi się powtarzać, tym bardziej w pracy. - odpowiedziała ciekawie Maria. Blondynka usiadła na dywanie i podrapała się po głowie.
- A ty? Pracujesz?
- Nie.. Znaczy mam marzenie. Aby to marzenie się spełniło.. Muszę pracować. - odparła dziewczyna, a jej siostra przyglądała się, czekając na dalszą odpowiedź. - Chce zostać śpiewaczką, bo kocham śpiewać. - wytłumaczyła zgrabnie Maria. Wstała z podłogi i usiadła na łóżku. Blondynka uśmiechnęła się promiennie, ciesząc się, że siostra znalazła dla jej czas. Zwykle spędzała go na ćwiczeniu głosu, grania na pianinie, spotkaniach ze swoim chłopakiem..
- Też chce mieć marzenie. - siedmiolatka usiadła na kolanach swej siostry. Męczył ją fakt, że jej pietnastoletnia siostra ma marzenie i dąrzy do niego, a ona sama nie.
- Hmm.. Co kochasz robić?
- Śpiewać.. Tańczyć.. Uczyć się.. - wymieniła siedmiolatka, a Maria się uśmiechnęła. Nie wiedziała, że jej siostra śpiewa, tańczy. Z uczeniem to co innego. Za każdym razem, gdy Angie wracała z dworu rodzice kazali jej czytać, pisać. Nie ma się co dziwić, że umie płynnie czytać i ma wielki dobór słownictwa. Do tego teraz uczy się kaligrafi by jej pismo było piękne i wyraźne.
- To ćwicz to. - oznajmiła siostra, wstając wraz z blondynka z łóżka. - Śpiewaj, tańcz.. Rób to co kochasz. - musnęła palcem nos blondynki, na co dziewczynka zachichotała. Brunetka patrząc na młodszą siostre, wyszła z pokoju. Miała wyrzuty sumienia, że mało czasu spędza ze swą kochaną siostrą. Natomiast blondynka ponownie usiadła na parapecie, ciesząc się, że ktoś dał jej rade do przyszłości jej życia.
Maria zeszła po schodach i spojrzała na mame, która rozmawiała z ojcem, akurat o niej i Angie.
- Ją poślemy do dobrej szkoły muzycznej, a Angeles do akademii. - słysząc te słowa ojca, Maria przestraszyła się i postanowiła odsunąć naukę od Angie. Pamiętając o marzeniach siostry, teraz będzie starać się je spełnić, by Angie nie wylądowała tam gdzie nie powinna być.
§¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤§
Dziwny prolog, aczkolwiek najważniejsze, że jest.
Co się będzie dzialo dalej? Oczywiście - ma być Germangie, chociaż nie wiem kiedy. :D
Dziękuję za komentarze i przeczytanie.
kierałke.